W wysokiej trawie


Każda ekranizacja pracy, która wyszła spod pióra mistrza horrorów, wzbudza we mnie pewien dreszczyk emocji i podniecenia. Z niecierpliwością odliczam czas do wolnej chwili, potem zamieniając długie godziny czy dni na sekundy wyświetlające się na mikrofalówce, która zamienia kukurydzę w pyszny popcorn. Tak było i tym razem, a ja buszująca w długich dniach w pracy, wreszcie znalazłam chwilę, by odhaczyć kolejną cudowną produkcję. I się zawiodłam.
A oni nadal biegli!

„W wysokiej trawie” to krótkie opowiadanie stworzone przez ojca i syna – Stephena Kinga i Joe Hilla (taki pseudonim objął Joseph, nie chcąc, by ludzie patrzyli na jego prace jedynie przez nazwisko znanego rodzica). Po latach od ukazania się na rynku wydawniczym, na platformie Netflix pojawiła się ekranizacja „Trawy”, na którą z pewnością wielu fanów tej dwójki czekało. Zaczyna się niepozornie – poznajemy rodzeństwo, jadące sobie spokojnie drogami Kansas, a cel wyjaśniony jest dopiero w połowie filmu. Zatrzymują się niedaleko tytułowej trawy, spośród której słyszą nawoływanie młodego chłopca. Matczyny instynkt pcha Becky w nieznane rejony, by tylko pomóc dziecku. Nie spodziewają się jednak, że to nie jest zwykłe pole, a oni nie wrócą do auta po pięciu minutach. Błądząc wśród wysokich roślin, uświadamiają sobie, że z miejscem jest coś dziwnego, gdy w ciągu sekundy rodzeństwo potrafi oddzielić się od siebie o kilkanaście metrów.

Pole nie przemieszcza martwych rzeczy.

Początkowo dobrze zapowiadająca się historia sprowadza się jedynie do... błądzenia w trawie. Na mojej twarzy w połowie filmu zaczęło malować się zdezorientowanie, gdy wątki zaczęły się zbiegać i znikąd pojawiały się postacie, które później okazywały się retrospekcją. Becky ruszyła na poszukiwania chłopca, który później wszedł w trawę, słysząc nawoływanie kobiety. Dziwne, prawda? Nie ukrywam, że nad fabułą trzeba się nieco skupić i nie ma co liczyć na dreszczyk emocji, który powinien wiązać się z samym określeniem tej produkcji jako „horror”. Okej, może jest to horror – niestety marnej klasy B, a może nawet i C.

Ogromnym plusem filmu jest strona techniczna, w tym operowanie kamerą, przez co akcja prowadzona za dnia sprawia, że czujemy swego rodzaju niepokój klaustrofobiczny. Jednak nawet dobre wykonanie nie zawsze jest w stanie naprawić film, który jest po prostu słaby. Płytcy bohaterowie i brak zawirowań, które mogłyby dać oglądającemu chwilę na wytężenie umysłu, by rozwiązać zagadkę, sprawiają, że jest to produkcja do obejrzenia na jeden raz i raczej się do niej nie wróci. Początkowe oczekiwania, rosnące w pierwszych minutach, zostają zmiażdżone przez drętwość aktorów. A może zwyczajnie chęci na coś dobrego, zostają zduszone przez śmiercionośną trawę?



OPIS: Przemierzające Kansas rodzeństwo słyszy wołanie o pomoc. Szukając źródła dźwięku, gubi się w wysokiej trawie.




Gatunek: Horror
Produkcja: Kanada
Rok produkcji: 2019
Reżyseria: Vincenzo Natali
Scenariusz: Vincenzo Natali



3 comments

  1. Zupełnie nie mam czasu na oglądanie filmów i seriali.

    OdpowiedzUsuń
  2. Własnie ostatnio widziałam go na Netflixie, ale jakoś mnie nie zachęca...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja moge horrory czytać bez problemu, ale oglądać nie mogę. Za słabe nerwy xD

    OdpowiedzUsuń