Czarno na Kreatywnym
  • Strona główna
  • O nas
  • Współprace
  • Patronaty
  • Gatunki
    • Romans
    • Literatura obyczajowa
    • Thriller
    • Kryminał
    • Sensacja
  • Kreatywne grafiki
  • Napisz do nas

 


Pisarską karierę Katarzyny Nowakowskiej śledzę od czasu debiutu, gdzie skrycie marzyłam o tym, aby kiedyś obejmować patronatem jej książki. Dzisiaj to marzenie zostało spełnione, a na skrzydełku “Awangardy” z dumą widnieje nasze fioletowo-białe logo. I chociaż autorka od bardzo dawna znana jest z serwowania potężnych dawek zwrotów akcji oraz z zadawania bólu bohaterom, tego, co dostałam w najnowszej książce, całkowicie się nie spodziewałam. Zwłaszcza, że zwykle najbardziej cierpią ci, których darzy się sympatią i którzy na to zwyczajnie nie zasługują. I dokładnie tak było w tym wypadku.   

Ava ma idealne życie, układane wedle schematu nakreślonego przez swoją matkę. Kobieta od maleńkości wpajała córce bycie uległą dla swojego koniecznie obrzydliwie bogatego partnera, chociaż jest to całkowicie wbrew jej naturze. Doskonale jednak wie, że tylko w taki sposób poczuje, czym jest miłość, wynosząc taki wzorzec z rodzinnego domu. Wszystko obraca się jednak w drobny mak w chwili, gdy narzeczony Avy zostaje postrzelony i w stanie krytycznym trafia do szpitala. To otwiera przed młodą kobietą wrota do ekskluzywnego klubu “Awangarda” – miejsca, nad którym od teraz musi przejąć pieczę.  

Już od samego początku wraz z bohaterką dochodzimy do tego samego wniosku – nie można ufać zupełnie nikomu. Za nic jednak nie spodziewałam się, że to stwierdzenie będzie miało dosłowne zastosowanie, bo pozorny sprzymierzeniec nie jest tym, za kogo się podaje. Akcja jest wartka i niemal nie ma rozdziału, który nie dostarczył czytelnikom emocji. A to sprawia, że za szybko dociera się do końca, gdzie dzieje się najwięcej i gdzie wszystkie karty zostają wreszcie wyłożone na stół.  

Żal i gniew to bardzo niedobre uczucia.  

Ava na własnej skórze musi przekonać się, że iluzja życia usłanego różami skrywa brutalność oraz zdradę. Bardzo szybko nastaje jej przemiana, jako bohaterki, kierowana zwyczajnym sięgnięciem dna oraz potrzebą przeżycia w świecie, którego dotychczas tak naprawdę nie znała. I ja to całkowicie kupuję, bo młoda kobieta tak naprawdę nigdy nie mogła pochylić się nad tym, jaka naprawdę chciałaby być. Zawsze coś jej wpajano, do czegoś zmuszano i tak naprawdę stworzono z niej kogoś pozornie idealnego. Kogoś, kim musiała pozostać do samego końca.   

Santiago od początku był tym, kogo można nazwać moralnie szarym. Działał w swoim interesie, myśląc jedynie o długu, który za walczącego o życie narzeczonego musiała spłacić mu Ava. Na przestrzeni kolejnych rozdziałów dało się zauważyć zmianę w tej postaci, może przebłyski empatii, pokazywanej drobnymi gestami wsparcia… chociaż, czy faktycznie nie jest to kierowane własnymi pobudkami?  Ciężko mi napisać recenzję w taki sposób, żeby nie powiedzieć za dużo, bo największa frajda z lektury jest wtedy, gdy nie wpadnie się na żadne spoilery. Musicie mi jednak uwierzyć, że K. N. Haner przeszła samą siebie, zapewniając rozrywkę na poziomie, a jednocześnie rozplanowując dokładnie tak potężny zwrot akcji, że zostawił mnie w zaskoczeniu przez naprawdę długie minuty.   

"Awangarda" to jazda bez trzymanki po świecie pełnym niesprawiedliwości i spełniania marzeń największych elit. To w jakiś sposób pokaz siły oraz potwierdzenie doskonale znanej wszystkim tezy - wpływowym ludziom jest zwyczajnie łatwiej w życiu, zwłaszcza, że za pieniądze mogą kupić sobie dosłownie wszystko… łącznie z innym człowiekiem oraz jego życiem.   

Kiedyś mówiłam, że promujemy tylko dobre według nas książki i pod tą właśnie podpisuję się rękoma i nogami. I jestem dumna z możliwości dzielenia się cytatami oraz treściami związanymi z klubem Awangarda, do którego jako patronacki stróż serdecznie Was zapraszam. 




OPIS
: 
Ava Sackler nie zaprząta sobie głowy problemami. Została wychowana przez matkę, która wpoiła jej, że kobieta ma być jedynie ozdobą u boku bogatego mężczyzny - i właśnie takiego kandydata na męża jej znajduje. Obrzydliwie zamożny Roger Walton nie wyjawia, czym się zajmuje, a Ava udaje, że nie widzi, że pieniądze, które wydaje z konta narzeczonego, pochodzą z nie do końca legalnych źródeł. Sielanka kończy się w chwili, gdy Roger prawie traci życie w strzelaninie, a do Avy zgłasza się jego wspólnik i oznajmia, że dziewczyna musi przejąć obowiązki menadżera ekskluzywnego nowojorskiego klubu Awangarda.  Co weekend jego próg przekraczają najbogatsi i najbardziej wpływowi ludzie. Oczekują tylko jednego: indywidualnych zasad. Ava ma do czynienia z ludźmi, z którymi wcześniej nie chciałaby nawet przebywać w jednym pomieszczeniu. To bardzo niebezpieczne towarzystwo, a przewodzi mu Santiago Torres, któremu atrakcyjna menadżerka od razu wpada w oko. I to może być jedyne światełko w ciemnym tunelu prowadzącym w coraz to mroczniejsze zakamarki dzielnic zamieszkanych przez nowojorskie elity.  Niczego nieświadoma Ava wkracza w świat mrocznych pragnień, wybujałych fantazji i ludzi, którzy myślą, że za odpowiednią kwotę mogą kupić dosłownie wszystko. Nawet ją. Książka dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.


Tytuł: Awangarda
Autor: K. N. Haner
Ilość stron: 312
Wydawnictwo: EditioRed
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydanie: 05 sierpnia 2025



Za możliwość przeczytania, patronatu medialnego oraz recenzji dziękujemy autorce i wydawnictwu:





Naprawdę dawno nie pisałam przedpremierowych recenzji, o totalnym wciągnięciu się w książkę nie wspominając. Dwutygodniowe wakacje stały u mnie pod znakiem niemal ciągłego stresu, a głosik gdzieś na końcu głowy sprawnie dokładał wyrzuty sumienia, bo blogowe życie i recenzenckie zobowiązania zamiast priorytetem i przyjemnością, stały się ciężarem. Znalazłam jednak ostatnio chwilę, żeby poczytać: dość szybko wciągnęłam wspominanego na Instastories „Personal Bodyguarda”, ale – jak doskonale wiadomo – to jednak przedpremierowe recenzje całkowicie pochłaniają moje zainteresowanie.  Dzisiaj, dokładnie dzień po tym, gdy „Shallow River” wpadło na Legimi, zapraszam Was więc na moją opinię, świeżutko po lekturze.   

Ta książka początkowo wydawała się nie do przebrnięcia: była brudna, bolesna i momentami obrzydliwa. Brutalne opisy gwałtów, manipulacji i krzywdy na dziewczynie, która od małego głęboko tkwiła w najgorszym piekle, dało mi okropny niepokój. Jedyny powód, dla którego faktycznie czytałam dalej stanowiła nadzieja, bo głęboko liczyłam na to, że River wreszcie znajdzie się w miejscu, na które naprawdę zasłużyła. Że trafi na kogoś, kto naprawdę i szczerze ją pokocha.    

Dbał o mnie, wyznawał mi miłość na najsłodsze możliwe sposoby i ciągle zaskakiwał sentymentalnymi prezentami. Nie miałam pojęcia, kiedy konkretnie te wszystkie cudowne momenty zaczęły się mieszać z o wiele mroczniejszymi. Teraz po staraniu się nie było śladu.     

Ta książka przeciągnęła mnie po asfalcie tak mocno, jak porządny trening lub spacer podczas wakacji, gdy na zobaczenie wielu pięknych miejsc jest naprawdę ograniczony czas. Fizycznie bolało mnie ciało, bo mięśnie spinały się podczas lektury brutalnych scen, których było naprawdę wiele. W jakiś sposób byłam przygotowana na dark, jednak cały koszmar opisywany z perspektywy głównej bohaterki był momentami ponad moje siły. Czułam się trochę jak podczas oglądania serialu, gdzie kolejny odcinek kończony był źle podjętą decyzją – wszystko we mnie krzyczało, chcąc ostrzec naiwną bohaterkę, ale w rzeczywistości i tak mogłam się tylko powkurzać, a potem czytać dalej, licząc na przełom w dalszych rozdziałach.     

Opowieść o ofierze w przemocowym związku nie została napisana ot tak, byleby była podkładka pod romans z „tym dobrym” mężczyzną. Jest to swoiste ostrzeżenie, może nawet list, w którym autorka pokazuje zrozumienie dla kobiet znajdujących się w tak okropnej sytuacji. River naprawdę ciężko było dojrzeć światło zza chmur, które od maleńkości przysłaniały niebo jej życia. Równie wielką trudność sprawiało jej zrozumienie, że nie zawiniła niczym, mając tak złe życie. Obrywało jej się za innych – najpierw matkę, która sprzedawała ją za pieniądze. Później, za ukochanego, który zamknął ją w więzieniu, imitującym największy luksus. Bo przecież trafiła w lepsze miejsce, niż to, w którym się wychowywała. Bo przecież Ryan robił to wszystko z miłości…    

Ona z miłości do samej siebie wreszcie zawalczyła o wolność. Dylematem moralnym dla czytelnika były jej wybory oraz zachowania, które bywały naprawdę niepoprawne, a jednak z jej perspektywy wydawały się całkowicie usprawiedliwione.     

Bohaterowie, oprócz przemocowego partnera River oraz osób z jej przeszłości, w jakiś sposób całkowicie skradli moje serce. Pełne było ono współczucia dla wciąż młodej studentki, która walczyła o przetrwanie. Dla byłej dziewczyny Ryana, której całe szczęście udało się ujść z życiem ze związku z nim. Dla jego brata, który dźwigał ciężar odpowiedzialności za każdą jego partnerkę. Dla matki mężczyzny, bo po latach iluzji kurtyna opadła, ukazując bolesną, naprawdę trudną prawdę.     

Po tym wszystkim, każdy z bohaterów potrzebuje porządnych sesji z terapeutą. A Wy, kochani czytelnicy, potrzebujecie ostrzeżenia. Nie, nie czytałam „Haunting Adeline” ani „Hunting Adeline”, które podobno są naprawdę mocne (przez niektórych uważane za mocniejsze niż „Shallow River”). Wiem jednak, co czeka na kartach najnowszej powieści H. D. Carlton. I mam szczerą nadzieję, że jeżeli spróbujecie to odkryć, będziecie na to naprawdę dobrze przygotowani psychicznie.          



OPIS
: 
Autorka światowego bestsellera Haunting Adeline!  Książka zawiera opisy przemocy, w tym seksualnej, oraz drastyczne sceny.  Shallow Hill to prawdziwe piekło na ziemi i miejsce, z którego River McAllister udało się uciec. Zostawiła tam swoją niewinność, ale też dużą dozę zdrowego rozsądku.  Dziewczyna włożyła sporo pracy, aby odbudować swoje życie, mając u boku cudownego mężczyznę. Nie mogło być lepiej.  Ryan Fitzgerald był przystojnym, bogatym prawnikiem, który zrobiłby wszystko, żeby zatrzymać przy sobie ukochaną. River uwielbiała zarówno jego czułość, jak i zaborczość.  Jednak kiedy ich związek zaczyna się zmieniać w coś niebezpiecznego i zdecydowanie nie tak pociągającego jak wcześniej, dostrzega to jedynie Mako, brat Ryana. Doskonale wie, do czego zdolny jest ten mężczyzna.  
Jednak River przeszła już przez piekło. Mako nie ma pojęcia, że ta dziewczyna potrafi o siebie zadbać i to Ryan powinien się jej bać. 


Tytuł: Shallow River
Autor: H.D. Carlton
Ilość stron: 481
Wydawnictwo: NieZwykłe
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydanie: 18 lipca 2024




Starsze posty Strona główna

 

Na skróty

     
     
     
     
 

Kreatywne oceny

01/10 02/10 03/10 04/10 05/10 06/10 07/10 08/10 09/10 10/10 Patronat Medialny

POPULAR POSTS

  • Kolejne 365 dni – Blanka Lipińska
  • Depresja, czyli gdy każdy oddech boli – Monika Kotlarek
  • Narzeczona na chwilę – Monika Serafin
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Zaobserwuj nas na Facebooku!

Czarno na kreatywnym

Zostań z nami

Odwiedziny

Archiwum bloga

W skrócie

Jesteśmy czarno na kreatywnym — pikselowym atramentem niekonwencjonalnie wypowiadamy się na interesujące nas tematy, wykorzystując w ten sposób chwilę wolnego czasu w szalonym zagranicznym życiu.

Popularne posty

  • [PRZEDPREMIEROWO] “DRWAL. MIŁOŚĆ, KTÓRA NARODZIŁA SIĘ Z NATURY" – K. N. Haner
  • [PRZEPDREMIEROWA RECENZJA PATRONACKA] Awangarda – K. N. Haner
  • DZIECI Z BULLERBYN – Astrid Lindgren

Nasze najnowsze patronaty

Nasze najnowsze patronaty

Copyright © Czarno na Kreatywnym. Designed & Developed by OddThemes