DZIECI Z BULLERBYN – Astrid Lindgren



Wyszło tak, że pierwszy czerwca to sobota i dzień dziecka, a jak każdy dobrze wie sobota jest Liki. W związku z tą szczególną okazją nie mogłam odpuścić sobie recenzji mocno z nim powiązanej. Dzisiaj przedstawię wam książkę z mojego dzieciństwa. Wciąż dokładnie ją pamiętam pomimo upływu tych wszystkich lat, a ostatnio zrobiłam sobie jej re-reading. Mowa o Dzieciach z Bullerbyn. Jak chyba każde dziecko miałam ją jako lekturę około trzeciej klasy szkoły podstawowej. Było to już ponad piętnaście lat temu, przez co muszę przyznać, że czuję się troszkę staro, ale każdy dorosły ma w sobie coś z dziecka, dlatego będę obchodziła go już chyba do końca życia. Według mnie jest to jedyne święto, które każdy może celebrować, bez względu na swój wiek. Gdy byłam w szkole i miałam czytać lekturę to podchodziłam do tego strasznie sceptycznie. Można nawet porównać to do opętanego człowieka w pobliżu krzyża. Zwyczajnie nie było żadnej siły, która byłaby w stanie zmusić mnie do zaczęcia jakiejkolwiek książki. Zmieniło się to jednak właśnie po Dzieciach z Bullerbyn. Co więcej była to pierwsza publikacja, którą skończyłam czytać, ponieważ bardzo podobały mi się historie w niej opisane. Jak dobrze pamiętam drugim takim przykładem była Mała księżniczka, na której podstawie powstał potem film. Gdy tak sobie teraz myślę, mając już dwadzieścia lat, nachodzą mnie wnioski, że jak byłam mała to nie czytałam tylu książek jak teraz i nawet odrobinę mi za to wstyd. Cieszę się jednak, że nie przestałam w ogóle i wróciłam do tego, gdy byłam już nastolatką, a nawyk książkowy rozwijam do dziś. 

Nowe książki pachną tak ładnie, że po prostu czuje się po zapachu, jak przyjemnie będzie je czytać.

Wracając do recenzowanej książki muszę przyznać, że od razu pokochałam małą Lisę i Anne. Uważam, że są urocze, bardzo ciekawie się słucha ich opowieści i przyjemnie wyobrażałam sobie tę historię. Fragmenty opisane są bardzo ciekawe i nawet osoba w wieku dwudziestu lat się w nich zakocha. Ja od razu polubiłam te wszystkie opowieści, a najlepszą moim zdaniem była ta, gdzie dzieci próbowały zarobić trochę pieniędzy. Dzień dziecka to taki moment, w którym właśnie najmłodsi jak i dorośli mogą się podzielić jakimś prezentem lub spędzić ze sobą miło czas. Jeśli chodzi o mnie to zazwyczaj miałam imprezę, którą organizowała miejscowość w której pomieszkiwałam i wtedy dostawałam reklamówkę słodyczy za którą mama zapłaciła kilka dni przed imprezą. Jednak to była typowa tradycja mniejszych miasteczek i jeśli też kiedyś spotkaliście się z czymś takim, dajcie znać.


Dzieci z Bullerbyn to bardzo dobra pozycja dla dzieci, które już potrafią czytać i dałyby radę przebrnąć przez książkę posiadającą ponad 350 stron. Ewentualnie poleciłabym ją rodzicom, uwielbiającym spędzać wieczorem czas przy słuchaniu opowieści. Rozdziały w tej książce są nawet krótkie, więc na wieczorne czytanie jeden rozdział naprawdę byłby super. Oczywiście polecam ją nawet dorosłym, chociażby po to, aby przypomnieć sobie historie, które w tej książce są opisane. Czytało mi się ją bardzo przyjemnie oraz szybko, a fabuła nie była specjalnie wymagająca. Ostatecznie oceniłam ją na osiem na dziesięć, ponieważ była napisana chyba za bardzo w dziecięcy sposób. Moja ocena na pewno byłaby wyższa, gdyby w środku pojawiło się więcej opisów oraz szczegółów. Jeśli czytaliście tę książkę to podzielcie się swoimi opiniami o niej. Chętnie poczytam też o waszych historyjkach związanych z dniem dziecka. 


OPIS: Lasse, Bosse, Lisa, Olle, Britta i Anna mieszkają w Bullerbyn. To maleńka wioska, ale wcale nie jest tam nudno. Każdy dzień, z pozoru zwyczajny, staje się świetną przygodą. Można łowić raki, spać w stogu siana, szukać skarbów, założyć spółdzielnię wiśniową oraz przesyłać wiadomości sznurkową pocztą. A najważniejsze, że przyjaciele i rodzina zawsze są blisko.
„Dzieci z Bullerbyn” (szw. Alla vi barn i Bullerbyn) – książka dla dzieci napisana przez szwedzką pisarkę Astrid Lindgren w 1947 roku. Następne książki z tej serii to: „Więcej o dzieciach z Bullerbyn” (szw. Mer om oss barn i Bullerbyn, 1949) i „Wesoło jest w Bullerbyn” (szw. Bara roligt i Bullerbyn, 1952). Polskie wydanie w przekładzie Ireny Szuch-Wyszomirskiej (pierwsze w 1957) zawiera te wszystkie trzy tytuły w jednym tomie. Wyjątkowe wydanie najpopularniejszej książki Astrid Lindgren po raz pierwszy z zachwycającymi kolorowymi ilustracjami Magdaleny Kozieł-Nowak, w dużym formacie. Opowieści o dzieciach z Bullerbyn to ukochana lektura z dzieciństwa kilku pokoleń czytelników.


TytułDzieci z Bullerbyn
Autor:  Astrid Lindgren 
Ilość stron: 343
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Kategoria: Literatura dziecięca 
Wydanie: 16 marca 2016




17 comments

  1. Czytałam tę książkę w dzieciństwie i kilka lat temu ponownie ją przeczytałam. Lubię czytać też książki skierowane do młodszych czytelników i ta również bardzo mi się podobała. Miło ją wspominam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam duży sentyment do tej książki. Czytałam ją wielokrotnie w dzieciństwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam szczerze, że to jedyna lektura szkolna, której nie znoszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tę pozycję w wersji niemieckiej i nie potrafię jej skończyć, a przecież nie jest ona taka gruba. Jednak coś mnie powstrzymuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam ją jako lekturę szkolną, a ostatnio czytałam ponownie dla przypomnienia. Kiedyś się w niej zakochałam, teraz pomyślałam, że przygody dzieciaków są prozaiczne, ale nadal mnie zachwycają ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Dzieci z Bullerbyn" były i nadal są przerabiane w szkole podstawowej :) ja też miałam z nimi styczność właśnie za czasów szkolnych. Bardzo mi się podobały przygody grupki dzieci, i zazdrościłam im tej zgranej paczki :) Jednak chyba nie doczytałam tej lektury do końca, bo pamiętam, że dość wolno mi szło czytanie w szkole podstawowej. Zaskoczyłam dopiero przy "Ani z Zielonego Wzgórza" i potem już poszło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam, ale kiedy to było... Chyba dobrym pomysłem jest powtórzyć tą lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna książka. Czytałam ją prawie 30 lat temu, ale pamiętam, że bardzo mi się podobała. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. książka mojego dzieciństwa :) jestem ciekawa czy obecnie dzieciaki lubią tą pozycję?

    OdpowiedzUsuń
  10. W dziecinstwie jakos nie przepadalam za ta ksiazka - doceniam ja dopiero teraz, po wielu latach :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam tę lekturę i mam ogromną nadzieję, że moja córka w przyszłości podzieli ten zachwyt :)

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest książka mojego dzieciństwa, uwielbiałam ją ;) teraz czytam razem z synem ;) miły powrót do dzieciństwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. To chyba jedna z nielicznych lektur szkolnych, które w podstawówce przeczytałam z przyjemnością ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam tę książkę kilka razy - to była moja ulubiona szkolna lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam do tej książki gigantyczny sentyment. To moja ulubiona historia z dzieciństwa, zaraz obok "Ciapierzonka" którego koleżanka czytała mi w szpitalu kiedy byłam po operacji. Do obu tych książek mam zatem wielki sentyment.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nawet teraz chętnie bym ją przeczytała :) Mój synek jest jeszcze ytrochę za mały na takie lektury ;)

    OdpowiedzUsuń