Czarno na Kreatywnym
  • Strona główna
  • O nas
  • Współprace
  • Patronaty
  • Gatunki
    • Romans
    • Literatura obyczajowa
    • Thriller
    • Kryminał
    • Sensacja
  • Kreatywne grafiki
  • Napisz do nas

Pociągi w pewnej chwili mojego życia stały się drugim domem, gdy pokonywałam trasę Bydgoszcz – Warszawa z zamkniętymi oczami, wyczuwając, kiedy zbliża się koniec podróży. Spakowana torba nie była jedyną rzeczą, którą niosłam w ręce, bo druga zazwyczaj zajęta była przez książkę. Często wybraną na szybko, chwytając coś z półki tuż przed wyjściem. Jednak intuicja jak zwykle mnie nie zawiodła, a wręcz wrzuciła w miłość do prac Petera Jamesa. „Zabójczy żart” to pierwszy tom powieści z cyklu „Roy Grace” i jednocześnie thriller, który zawiera wszystko to, co dobry thriller powinien w sobie mieć. Tajemnica, świetna fabuła trzymająca w napięciu do ostatniej sceny oraz zwroty akcji.

  
Tematyka ukazuje problem, który jest moją największą fobią – pochowanie w trumnie na żywca. Nie wiem, czy spowodowane jest to klaustrofobią, czy może oglądałam zbyt dużo filmów, ale kremacja to coś, czego pragnę po swojej śmierci, właśnie z obawy przed obudzeniem się w trumnie.
Trudno wyobrazić sobie, przez co musiał przejść główny bohater, który na kilka dni przed swoim ślubem zostaje uwięziony kilka metrów pod ziemią przez swoich przyjaciół, który szykują mu żart na wieczór kawalerski. Bogaty, przystojny dowcipniś pada ofiarą zemsty za wszystkie żarciki z przeszłości. Niewinny wybryk zamienia się w tragedię, gdy przyjaciele Harrisona giną w wypadku zaraz po dokonaniu „zabójczego żartu”. Zrozpaczona przyszła panna młoda zgłasza na policję zaginięcie ukochanego, a w akcję wkracza inspektor Roy Grace, mężczyzna słynący z niekonwencjonalnych metod.
Spojlery to coś, czego osobiście nienawidzę, więc opis fabuły skończy się właśnie w tym miejscu, bo kolejne zdania byłyby moim tytułowym żartem. Narracja z kilku perspektyw pomaga spojrzeć na całą historię z różnych stron oraz poznać psychikę i świat bohaterów. Można wczuć się również w głównego bohatera i walczyć z nim o każdy oddech, zastanawiając się, czy jeszcze kiedykolwiek dane mu będzie spotkać się z ukochaną. Zwariowane zwroty akcji i przyspieszające tempo uświadamiają nas, że tak naprawdę sami nie wiemy, kto jest tym złym, albo czy w ogóle jest ktoś zły. Może tak naprawdę wszystko jest winą przypadku, nieszczęśliwego splotu wydarzeń? Każdy trop okazuje się ślepą uliczką, a zakończenie wciska w fotel, mi osobiście zostawiając uchylone usta i literackiego kaca gdzieś w połowie drogi. Myślałam, że umiem łączyć fakty i dodawać dwa do dwóch, ale ta powieść pokazała mi, jak bardzo się mylę.


Liczą się każde sekundy w walce o odnalezienie zaginionego Michaela, pojawiając się nowe wątki, nowe tajemnice i kilka ciemnych sekretów wychodzi na wierzch. Peter James odwalił kawał dobrej literackiej pracy, rozpalając w moim sercu ogień do jego powieści i sprawiając, że godziny minęły mi naprawdę przyjemnie. Polecam każdemu, kto chce poczuć się jak zamknięty w trumnie bohater i wczuć się w jego rolę, zastanawiając się, czy sam nie umarłby na zawał, o który prawie przyprawiłam się ja, czytając „Zabójczy żart”.





OPIS: Makabryczny żart miał być atrakcją wieczoru kawalerskiego. Nieoczekiwanie, szampańska zabawa zmienia się w krwawą jatkę. Niedoszły pan młody przepada bez wieści. Jego czterech najlepszych przyjaciół ginie w wypadku samochodowym. Do ślubu pozostały trzy dni. Detektyw Roy Grace - zbliżający się do czterdziestki mężczyzna - ma coraz mniej czasu na rozwikłanie zagadki. Śledztwo, które prowadzi, wykracza poza rutynę policyjnego dochodzenia. Rozumie lepiej niż ktokolwiek inny tragedię narzeczonej zaginionego - jego samego też od dawna dręczy podobny koszmar. Dziewięć lat temu jego żona pewnego dnia wyszła z domu i ślad po niej zaginął. Jedyny człowiek, który może pomóc odnaleźć Michaela, z sobie tylko znanych powodów, milczy.
Tytuł: Zabójczy żart
Autor: Peter James
Ilość stron: 384
Wydawnictwo: Capricorn-Media Lazar
Kategoria: Thriller
Wydanie: 29 października 2007




Drwal. Miłość, która narodziła się z natury to trzynasta książka wydana przez K. N. Haner i jednocześnie siódma, którą do tej pory przeczytałam. Opowiada ona historię osamotnionego, odciętego od świata mężczyzny, Jasona Parkera oraz dziennikarki Samanthy Crow. Na pierwszy rzut oka wydają się kompletnie niedopasowani i różnica zamieszkiwanych światów podkreślana jest niemal na każdym kroku; zgiełk wielkiego miasta przynosi ukojenie młodej kobiecie, podczas gdy tytułowy Drwal od razu po wkroczeniu do Nowego Jorku marzy o powrocie do zbudowanej przez siebie samotni. Jeśli mam być szczera, podeszłam do lektury tej pracy z pewnym spokojem; nie miałam zbyt wielu oczekiwań, a po przymknięciu oka na pewne irytujące sceny, koniec końców mogę określić ją jako przyjemny romans na jeden wieczór. Prosta historia poruszająca poważne tematy naprawdę dała się czytać i jest to pierwsza powieść Kasi Haner, której przyznaję aż 6 punktów na 10.
Co mi się w niej podobało? Ten las, otoczka odosobnienia oraz zobrazowanie czegoś tak dla mnie normalnego jak życie w mieście jako aspekt negatywny. Przez chwilę nawet zapragnęłam spakować się i wyjechać do małego domku pośrodku niczego, aby zebrać myśli. Jeśli celem autorki było zmuszenie czytelnika do refleksji nad stylem i sposobem swojego życia, to w moim przypadku jak najbardziej się to udało.


Przejdźmy do strony technicznej tej jakże krótkiej pracy, czyli kreacji bohaterów, fabuły oraz jej tempa. Po głównym męskim bohaterze widać jest, iż pisała go kobieta. Chyba nie umiem tego wyjaśnić w racjonalny sposób, jednak jego zachowanie oraz tok myślenia od razu jednoznacznie skojarzyły mi się z typowym rozumowaniem większości książkowych kobiet. Poza tym żałuję tak małego wglądu w dzieciństwo jego, jak i Samanthy: jestem pewna, że chociaż drobne wspomnienia podczas rozwijania ich znajomości pozytywnie zadziałałyby na mój odbiór ich relacji oraz jej wiarygodność. Fajnie byłoby również zobaczyć nawet odrobinę życia Sam w wielkim mieście; rutynę, miejsca, które odwiedza. Pokazany został nam jedynie przedsmak, a rozpisanie takich rzeczy na pewno zadziałałyby na plus, dodając przynajmniej kilka stron końcowej pracy. Główna postać kobieca z początku wydawała się nieco irytująca, jednak po czasie dałam radę przywyknąć do jej zachowań, jak i nawet ją polubić. Muszę przyznać, że to jest sukcesem samym w sobie, ponieważ autorka ma już na swoim koncie masę głównych bohaterek, których zwyczajnie nie można darzyć sympatią. Jak tak na to patrzę, to Drwal. Miłość, która narodziła się z natury jest pierwszą książką K. N. Haner wolną od wulgarności oraz ogromnej kontrowersji, co działa na ogromny plus. Stanowi po prostu przyjemną odskocznię, a dla czytelnika takiego jak ja pozwala rosnąć autorce i udowadnia, że rozwija się ona ze swoim procesem twórczym. Miłą odmianą była cała książka napisana z perspektywy mężczyzny; u samej autorki jest to nowość, która znowu przyniosła zaskakująco pozytywny efekt. Jedyne, czego żałuję jest to, że nie trafiła mi się papierowa wersja, ponieważ okładka od samego początku podbiła moje serce. Idealnie łączy się ona z treścią, tak samo jak urocze leśne zdobienia ze środka. Podsumowując; wprawdzie jest to już trzynasta powieść wydana przez Kate Haner, ale dla mnie to stanowi ona jedną z niewielu naprawdę udanych, dlatego z czystym sercem ją polecam.



Billedresultat for drwal okładka k. n. haner

OPIS: Jason Parker, zraniony wydarzeniami z przeszłości, kilka lat temu porzucił wygodne życie w Cleveland i zamieszkał w drewnianym domu pośrodku lasu, z dala od ludzi. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie pokocha. W swoim azylu tworzy rzeźby, wyrażając w nich emocje, które nie do końca rozumie. Zdolny artysta zdobywa coraz większą popularność, ale konsekwentnie odmawia kontaktów z mediami. Samantha Crow ma w życiu konkretny cel. Przebojowa i śmiała dziewczyna chce zostać dziennikarką, choć w głębi duszy pragnie zupełnie czegoś innego. Pewnego dnia dopina swego i namierza pracownię Jasona. Pod pretekstem wywiadu odważa się odwiedzić tajemniczego "Drwala". To spotkanie, które nieoczekiwanie na dobrych kilka dni uziemia Jasona i Sam w leśnej samotni, sprawia, że zamknięty i skryty mężczyzna otwiera się przed, na pozór beztroską, kobietą. Choć oboje mają wiele tajemnic i nie potrafią odnaleźć właściwej ścieżki, to tylko oni mogą sobie wzajemnie pomóc. Czasami jednak prawdziwe uczucie to za mało, by przegonić demony przeszłości.

Tytuł: Drwal
Autor: K. N. Haner
Ilość stron: 304
Wydawnictwo: Editio Red
Kategoria: Literatura obyczajowa i romans
Wydanie: 27 maja 2019










Pozycja ta opowiada o obozach koncentracyjnych i temat ten niesamowicie przypadł mi do gustu. Przedstawiona w niej osoba byłaby w stanie poświęcić swoje życie, aby uratować inne. Jestem zdania, że każdy chciałby go spotkać, a momentami nawet nią być. Osobiście nie wiem, czy odważyłabym się robić to, co robił on, gdyby to mi grozili odstrzałem. Nie jestem tak odważna jak on, czy nawet opisane tam kobiety. Podziwiam osobę, którą był Lale. Nie sądzę, by którykolwiek dał radę wytrzymać takie rzeczy, które przeżył on i jego kobieta. Jeśli chodzi o autorkę, to uważam, że pisząc ją, zrobiła bardzo dobrą rzecz, a nawet przysłużyła się historii. Miała bardzo wielki zaszczyt spotkania osoby, która była w obozie Auschwitz, a jak zgaduję to musiało być dla niej bardzo wielkie przeżycie. Opowiedziana na poszczególnych stronach historia jest niesamowita i z perspektywy czasu nawet nieco niewiarygodna. Opisane wydarzenia miały jednak miejsce w rzeczywistości, a same obozy istniały przez przerażająco długi czas. Emocje po lekturze wciąż się we mnie tlą; jest mi zwyczajnie przykro i smutno na myśl o wszystkich złych momentach, okalających opisane wydarzenia.
Ktokolwiek ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował.
Główny bohater dopuścił się w moich odczuciach naprawdę heroicznych czynów, ponieważ nie każdy okazałby takie współczucie drugiemu człowiekowi w czasie wojny, jak on. Jak wiadomo; pilnowano wtedy siebie i walczyło się o własne życie, dlatego niesamowicie mi tym zaimponował. Książka napisana została łatwym językiem oraz szybko się ją czytało. Poruszała ona bardzo ciężki temat jakim jest wojna i obozy koncentracyjne. Jej wnętrze bogate jest w piękne zdjęcia głównego bohatera z żoną oraz plansze obozu, co umożliwia nam wyobrażenie sobie miejsc lub opisanych sytuacji. Wątek miłosny czytało się jako przyjemną odskocznię od wszystkich opisanych tragedii, ponieważ tak to w życiu bywa, że uwielbiamy słuchać o nich i je przeżywać. Tatuażysta z Auschwitz jest w sprzedaży już od poprzedniego roku, więc jeśli zapoznaliście się z tą pozycją, w komentarzu możecie napisać wasze odczucia i podzielić komentarzami na temat zawartości. 



Koniec końców od siebie dałam tej pozycji dziewięć gwiazdek na dziesięć, ponieważ pomimo ogólnej opinii i raczej dobrego odbioru, czegoś mi w niej zabrakło. Jedno jest pewne; jeśli powstałaby druga część, to od razu bym się za nią wzięła. Długo myślałam o tym, czego mi w niej brakuje, bo mamy dobre zakończenie, fajną książkę, która jest napisana łatwym i bardzo ciekawym językiem, mamy mnóstwo ciekawych, smutnych a czasem wesołych historii, czyli książka płynie i nie ma nudnych opisów, ale wciąż mi w niej coś nie pasuje i nie wiem co. 



OPIS: Bestsellerowa oparta na faktach powieść na miarę „Chłopca w pasiastej piżamie” i „Listy Schindlera”.
Lale Sokołow trafił do Auschwitz w 1942 roku jako dwudziestosześciolatek. Jego zadaniem było tatuowanie numerów na przedramionach przybywających do obozu więźniów. Naznaczanie ich. Pewnego dnia w kolejce stanęła młoda przerażona dziewczyna – Gita. Lale zakochał się od pierwszego wejrzenia. I obiecał sobie, że bez względu na wszystko uratuje ją.
Wykorzystał swoją pozycję nie tylko, by jej pomóc. W obozie po raz pierwszy rozmawiali, flirtowali, wymienili pocałunki. Ich uczucie przetrwało nazistowskie piekło: po wyzwoleniu odnaleźli się, pobrali i spędzili razem resztę życia.
Lale Sokołow zdecydował się opowiedzieć swoją historię dopiero po śmierci Gity. To łamiąca serce, a jednocześnie pełna otuchy opowieść. Opowieść, która daje siłę nawet w najmroczniejszych czasach.
Niesamowita historia miłosna niezwykłego człowieka i apoteoza człowieczeństwa.


Tytuł: Tatuażysta z Auchwitz
Autor: Heather Morris
Ilość stron: 332
Wydawnictwo: Marginesy
Kategoria: Historyczna, pamiętnik
Wydanie: 18 kwietnia 2018 







Cześć, jestem nowa w tym zacnym gronie. Nie będę opowiadać o sobie, bo to możecie przeczytać w sekcji „O nas”, a ja dziewczynom pragnę podziękować za daną mi szansę.
Wybory do Parlamentu Europejskiego nadchodzą wielkimi krokami, a ja przychodzę dzisiaj z nieco polityczną pozycją, która przybliża postać jednego ze sławniejszych polityków w Polsce – Roberta Biedronia. Jest to ciepły, miły i naprawdę przyjazny człowiek, przez lata pełniący funkcję prezydenta Słubska. Podczas swojej kadencji wprowadził mnóstwo zmian, by życie stało się lepsze. Nie tylko życia ludzkie, ale również te mniejsze i, według niektórych, mniej ważne życia zwierząt.
„Pod prąd” to biografia ukazująca Roberta zupełnie z innej strony. Pełne szczerości i jednocześnie wyluzowania odpowiedzi na zadawane pytania pozwalają poznać go ze strony prywatnej, zrozumieć dlaczego teraz ma takie spojrzenie na świat i co kieruje nim w walce o równe prawa dla każdego. Poznajemy jego życiorys, dowiadujemy się o młodzieńczych wybrykach, relacjach z rodzeństwem i rodzicami, początkach w politycznym świecie. Z każdym kolejnym słowem czułam się jakbym to ja siedziała w fotelu słupskiego urzędu miejskiego i rozmawiała z Biedroniem, którego kilkukrotnie udało mi się spotkać osobiście i zamienić parę zdań. Pierwszy raz przytuleniem wymieniliśmy się na Woodstocku, ostatnio podczas konferencji prasowej. Pomimo upływu lat, Robert nadal jest tym samym człowiekiem z wielkim sercem i wolą walki. A walczył praktycznie od zawsze. Początkowo z nauczycielami, potem z przeciwnikami równości, teraz ze środowiskiem katolików i przeciwników jego podejścia i poglądów. Robert przybliża nam kulisy swojego coming outu, wspomina o trudach zdawania sobie sprawy, że jest inny niż jego rówieśnicy, którzy z zapałem rozmawiali o cyckach i cipkach w wieku nastoletnim. Dostajemy cudowne opowieści z podróży, a tych nie było mało. Ponadto zostaje odkryty związek z jego wieloletnim partnerem – Krzysztofem, który poza miłością życia jest jego bratnią duszą i osobą, do której od razu dzwoni w gorszych momentach życia, a jego ramiona są dla Roberta domem i ostoją spokoju.



Książka podzielona jest na pięć segmentów – „Dzieciństwo”, „Jestem gejem”, „Krzysztof”, „Kobiety” oraz „Polityka„, a na samym końcu czeka wisienka na torcie pod postacią sześćdziesięciu faktów, których nie znamy o Biedroniu. Ponadto opatrzona cudownymi zdjęciami z podróży, politycznych akcji i sejmu, przez co możemy poczuć się jak podczas rodzinnego przeglądania albumu przy wigilijnym stole (albo podczas pierwszego spotkania z rodzicami naszej dziewczyny/naszego chłopaka, gdy mama pokazuje wstydliwe fotografie).
Sięgając po książkę, która miała być moim oderwaniem w pisaniu licencjatu, nie spodziewałam się, że dostanę coś tak dobrego. Jak wspominałam wielokrotnie – Roberta uwielbiam jako człowieka, jego program polityczny sprawił, że na niedzielne wybory idę bez poczucia wybierania mniejszego zła, a ta książka tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że to nie jest jedynie chwyt marketingowy. Przyjemny wywiad w towarzystwie zimnego sernika (wiedzieliście, że Robert jest aż takim fanem słodyczy), aury miłości (opiekuj się nim, Krzysiu, jak ten od Puchatka!) oraz opatrzony świetnymi zdjęciami sprawił, że na nowo zakochałam się w tej formie literackiej. Czyta się naprawdę przyjemnie i lekko, przy wolnej chwili można wciągnąć całość w dwa wieczory przy lampce wina. Gdybym miała opisać książkę w kilku słowach, na pewno musiałabym wspomnieć o nietuzinkowej postaci, szczerych, momentami wręcz intymnych wyznaniach, pierwszych miłościach i opisanej wizji idealnej Polski. Polecam każdemu, kto tak jak ja, chciał na chwilę oderwać się od szalonych obowiązków i deadline’ów.



Billedresultat for pod prądOPIS: Jestem chłopakiem z Krosna, któremu często idąc pod prąd udaje się spełniać swoje marzenia. Liderem, który umie prowadzić dialog i pociągać za sobą ludzi. Synem, bratem, kolegą i w końcu też partnerem Krzyśka. Człowiekiem kochającym i szanującym naturę, z empatią patrzącym na los zwierząt. Politykiem, który kocha Polskę, stawia na zrównoważony rozwój, nowoczesne, uczciwe państwo dające równe szanse każdemu, wspierające edukację i kulturę, zapewniające bezpieczeństwo i rozwój. Ale przede wszystkim jestem i zawsze będę sobą, Robertem Biedroniem.








Tytuł: Pod prąd
Autor: Magdalena Łyczko i Robert Biedroń
Ilość stron: 256
Wydawnictwo: Edipresse
Kategoria: biografia, wywiad
Wydanie: 26 października 2016





Już na początku zauważyłam jedno; treść książki odbiega od opisu. W pewnych chwilach niesamowicie ciężko było mi zorientować się co ma miejsce w danej scenie, ponieważ niektóre rozdziały są snami głównej postaci, inne opisami jej przeżyć oraz mijających dni, a kolejne dotyczą zupełnie innych bohaterów, którzy w rzeczywistości mają z nią niesamowicie wiele wspólnego. Jako czytelnik byłam ogromnie zmieszana; przez chwilę myślałam nawet, że to po prostu ja źle rozumiałam to, co miałam przed sobą w tekście. Wrażenie to opuściło mnie dopiero pod koniec, gdy wszystko zaczęło układać się w dość logiczną całość. Pisząc tę recenzję jestem świeżo po lekturze, dopiero co zamknęłam kartę z ebookiem dlatego chętnie pozbędę się z umysłu wszystkich myśli, jakie towarzyszyły mi podczas czytania Znaku kukułki.

Standardowo rozpocznę od rzeczy pozytywnych, ponieważ właśnie dzięki nim wciągnęłam się w pierwsze rozdziały. Ogromnym plusem były sceny z adopcyjnym ojcem Aliny. Żałuję, że było ich tak mało, ponieważ według mnie miały one wielki potencjał na bliższe poznanie tej postaci, jednak wciąż odpowiednio przykuły moją uwagę i rozbudziły ciekawość do dalszej lektury. Sama główna bohaterka była wyjątkowa z powodu swoich zaburzeń snu. Opisywane przypadki pozwoliły czytelnikowi zrozumieć jej sytuację oraz poniekąd jej współczuć. To samo wrażenie wywoływały we mnie rozdziały z udziałem Marii. Z uchylonymi ustami czytałam fragment poświęcony jej seansowi spirytystycznemu. Opis przebiegu oraz reakcja uczestników zadziałała na mnie w dość nieoczekiwany sposób. Byłam zszokowana sposobem w jaki sama bohaterka odbierała całą sytuację, słusznie zauważając, że uczestnicy byli nią zafascynowani jedynie przez chwilę, na potrzebę tego doświadczenia. Intencje wuja małoletniej wtedy dziewczynki nie wyglądały dla mnie na czyste. Bardziej interpretowałam je jako wykorzystywanie czegoś tak wyjątkowego, jak jej dar, dla zdobycia popularności oraz promocji własnych badań. W rzeczywistości chodziło jednak o jeszcze bardziej samolubne pobudki; wuj bohaterki pragnął skontaktować się z duchem swojej żony dzięki seansom. Kolejnym uderzeniem w sam środek brzucha był temat aranżowanego małżeństwa. Fascynowało, a jednocześnie poniekąd przerażało mnie to wszystko, ze względu na porównanie czasów; obecnych i wcześniejszych, gdzie takie rzeczy odbywały się na porządku dziennym oraz z całkowitą aprobatą najbliższych osób.





Wracając jeszcze do Aliny; w podróży towarzyszyła jej Greta; współlokatorka, która jak na mnie była aż przerażająco miła. Ani przez chwilę nie zostałam zaskoczona faktem, iż w rzeczywistości miała swoje za uszami. Ostatecznie odegrała ona bardzo istotną rolę aż do samego końca książki, gdzie czytelnik wreszcie otrzymał przedsmak upragnionego romansu, w postaci zbliżenia bohaterek.
Nie będę kłamać; miewałam chwile, gdy zwyczajnie chciałam przerwać lekturę, podsumowując dotychczasowe rozdziały dosyć negatywną recenzją. Wytrwałość jednak całkowicie mi się opłaciła, a ja zamiast rozczarowującej i niemal bezsensownej książki, trafiłam na interesującą oraz skomplikowaną opowieść.




   



OPIS: Dawno, dawno temu znaleziono mnie na skraju lasu. Nikt nie wiedział, skąd się tam wzięłam. Nikt nie wiedział, kim jestem...

Alina od lat cierpi na zaburzenia snu. Jako dziecko została adoptowana, ale nie wie, kim była wcześniej. Przybrany ojciec Aliny, dawniej dziennikarz, przed śmiercią zostawia list i artykuły związane z jej odnalezieniem ponad dwadzieścia lat temu. Okazuje się, że przed laty zajmował się sprawą dziwnych zaginięć dzieci. W rozwikłaniu zagadki własnej przeszłości Alinie towarzyszy jej nowa lokatorka - tajemnicza Greta. Kim jest? Jakie skrywa tajemnice? I co łączy Alinę, Gretę, małą dziewczynkę o wielkiej wyobraźni, znanego współczesnego reżysera i pewną zapomnianą międzywojenną pisarkę?

"Znak kukułki" to opowieść o odmienności i poszukiwaniu własnej tożsamości. O wychodzeniu z traumy i samoakceptacji. I o opowieściach, które potrafią ocalać.






Tytuł: Znak kukułki
Autor: Anna Bichalska
Ilość stron: 452
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Kategoria: Literatura obyczajowa i romans
Wydanie: 27 maja 2019



Za możliwość przeczytania oraz recenzji dziękuję wydawnictwu:








Zakochałam się w zespole Queen przez film Bohemian Raphsody, który oglądałam w kinie kilka dni po jego premierze. To wcale nie było tak, że zaczęłam słuchać zespołu dopiero wtedy, ponieważ miałam z nim styczność wcześniej, ale nie było to aż tak intensywne jak teraz. Gdy ma się starszych rodziców oraz jeśli samemu jest się nieco starszym, żyjąc jeszcze w latach 90 to stare piosenki raczej są znane. Tak też było ze mną i właśnie grupą Queen. Jeśli jesteście ciekawi co myślę o filmie to serdecznie zapraszam na jego RECENZJĘ. Książka na pewno różni się od filmu; wiadomo, nie jest jej adaptacją, bo dużo ważnych historii oraz faktów było pominiętych. Z tego też powodu polecam zapoznać się z książką akurat po obejrzeniu kinowego hitu, by odkryć resztę historii Queen. Produkcja jest natomiast bardzo fajnym dodatkiem do książki i ujawnia ona więcej informacji o Freddy'm oraz zespole. Każda osoba ma swoją chwilę i jest opisana, na papierze nikt nie zostaje pominięty. Oczywiście jest też dużo opowieści, które są prawdziwe, ponieważ opowiadają je jeszcze żyjący członkowie grupy, czyli Brian May oraz Roger Taylor. Historia Freddy'ego była ciekawa ze względu na jego image popularnego wokalisty oraz zespołu cieszącego się sławą. Natomiast jeśli chodzi o życie prywatne, miłość lub przyjaźń to pod tym względem nie było już tak ciekawie. Jak to się mówi dobra passa się kiedyś kończy i niestety passa Freddiego, tak samo jak zabawa i radość z życia skończyła się szybko. Zmarł on bowiem mając zaledwie 45 lat, więc nie nacieszył się życiem zbyt długo. Z książki można też dowiedzieć się wiele o jego zachowaniu po koncertach lub po wywiadach. Prawdą jest, że gdy ogląda się jakikolwiek koncert Queen to widać jak wokalista się na nim bawi, szaleje oraz jest arogancki, ale gdy schodzi ze sceny można ujrzeć spokojnego mężczyznę, który jest naprawdę miły. Książka w pewien sposób też uczy oraz porusza ogromne tematy jakimi są branie narkotyków, brak antykoncepcji oraz AIDS i HIV. Uważam, że nie ma kompletnie nic złego w zabawie w młodości. Niemal każdy używał w wielu nastoletnim zabronionych rzeczy dla zabawy. Oczywiście, że można się bawić, ale kochani pamiętajcie; bawcie się ostrożnie i z odpowiedzialnością, bo nie warto zepsuć swojego życia przez jeden niewinny wypadek lub zakończoną negatywnie próbę. 
Znasz to uczucie, gdy dużo się dzieje, wszystko jest świetne, cudowne, ale w środku człowiek odczuwa olbrzymią pustkę?
W Królewskiej historii najbardziej podobało mi się, że była napisana bardzo prostym i przyjemnym językiem. Sprawiało to, iż się nie nudziłam i nie było mi ciężko podczas lektury. Wprawdzie jestem fanką Queen, ale nie tak wielką, by wiedzieć o nich wszystko. Dlatego teraz mogę powiedzieć, że dowiedziałam się o członkach zespołu naprawdę wiele, chociaż wciąż zapewne istnieją rzeczy owiane tajemnicą. Ja takowe chętnie odkryję, dlatego zbieram inne biografie Queen na poczet większej ilości informacji. Na pewno muszę też wspomnieć o wyglądzie książki; okala ją piękny minimalizm idealnie pasujący do wnętrza, a zdjęcia wstawione w środku obrazują lata 70 oraz 80 w których Queen najbardziej rządziło światem. Uwielbiam gdy w biografiach, pamiętnikach lub autobiografiach są zdjęcia, ponieważ przeczytanie i zobaczenie zdjęć pomaga mi nawet na sekundę przenieść się w opisywaną sytuację. Każdy członek grupy miał w książce swój rozdział lub mały paragraf, gdzie było opisane jego życie przed oraz w trakcie złotych czasów zespołu. Bardzo mi się to podobało, bo zawsze dobrze wiedzieć coś o każdym członku zespołu, niż tylko o jednym. Na początku myślałam, że książka będzie bardziej opisywała Freddiego, a nie całość, ale się pomyliłam. Jej autor bardzo się postarał i nie skupił się tylko na nim, ale też na innych ludziach powiązanych z Queen. Jeśli chodzi o końcówkę to była ona taka sobie. Myślałam, że będzie mocna i smutna, ale jednak dało się ją czytać bez łez.





Do gustu bardzo przypadła mi końcówka książki, ponieważ przedstawione zostało to co działo się z zespołem po odejściu Freddiego Merkury. Nie wiedziałam, że Queen miało dwóch wokalistów, ponieważ myślałam, że Adam Lambert był jedynym i ostatnim. Jak się jednak okazało byłam w błędzie i książka mi to uświadomiła. Sugeruję zapoznać się z nią osobom, które lubią Queen oraz ich fanom, ponieważ ci nowi dowiedzą się z niej bardzo wiele, a starsi na pewno odnajdą coś zaskakującego. Naprawdę gorąco polecam.






OPIS: Biblia fanów Queen, manifest pokolenia, portret fenomenu. Niepublikowane wcześniej wspomnienia, zaskakujące anegdoty, intrygujące fakty. Zagrożone losy zespołu, kiedy muzycy Genesis próbowali pozyskać do swojego składu Rogera Taylora. Śmierć Mercury’ego niedaleko miejsca, gdzie 21 lat wcześniej znaleziono ciało jego idola, Jimiego Hendrixa. Głęboka depresja Johna Deacona po stracie przyjaciela. Legendarna gitara Briana zbudowana domowym sposobem. Fascynacja zespołu scrabble’ami. Gdy Elton John usłyszał Bohemian Rhapsody, zapytał: „Czy wyście, k…a, oszaleli?”. Mark Blake przez lata rozmawiał z trzema żyjącymi muzykami grupy, dotarł także do dziesiątków innych osób – zapomnianych basistów Queen czy szkolnych kolegów Freddiego. Po raz pierwszy możemy tak szczegółowo prześledzić bogatą karierę zespołu uwielbianego przez Michaela Jacksona i wiele innych gwiazd, przemianę nieśmiałego chłopca z Zanzibaru w najbardziej charyzmatyczną postać w historii rocka, a także późniejsze kariery pozostałych członków grupy. Z wielką dumą prezentujemy polskim czytelnikom prawdziwą perłę na rynku biografii muzycznych – najlepszą historię Queen, jaka kiedykolwiek została napisana.



Tytuł: Queen. Królewska historia
Autor: Mark Blake
Ilość stron: 480
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Kategoria: biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydanie: 14 listopada 2018





Tak jak mówi nam opis, mamy tu do czynienia ze zdesperowaną bohaterką. Już od pierwszych stron czuć jak wiele ma problemów z którymi niestety nie jest w stanie sobie poradzić. Stojąc w kropce decyduje się podjąć jedną z najcięższych decyzji, jaką jest sięgnięcie po spadek babci. Niestetu jednak nie jest to takie proste, ponieważ zdobędzie go tylko i wyłącznie wtedy, gdy skończy 30 lat, lub wyjdzie za mąż. Wiadomo więc wokół czego będzie kręciła się lektura. Niedługo potem poznajemy drugiego głównego bohatera, będącego w tak samo złej pozycji pod względem materialnym. Odsiadka całkowicie przekreśliła u niego możliwość kredytu, więc Kira zaproponowała mu układ, dzięki któremu oboje mieli zgarnąć to, czego potrzebowali. Plan obejmuje roczne małżeństwo, podział zdobytej sumy, a potem rozwód za obopólną zgodą. Jak wiadomo jednak; często spalają one na panewce i tak samo dzieje się tutaj.




Od początku muszę wspomnieć, że do całej lektury byłam nastawiona dość sceptycznie. Głównie przez fakt wcześniejszego czytania internetowego opowiadania o niemal identycznym motywie, przez który dosłownie przejadł mi się cały schemat romansu między złym chłopcem (nie)bogaczem, a pozornie szarą myszką. Wspomniana praca powielała naprawdę sporo scen zawartych w Bez winy, przez co niemal bez przerwy śledziło mnie nieprzyjemne uczucie Deja Vu. Abstrahując od porównań, ogromnym plusem byli tutaj bohaterowie drugoplanowi, którzy nadawali całości cudownego realizmu. Co do tych głównych postaci, zostały według mnie nieco zbyt wyidealizowane. Na plus zaliczyłam jednak zmianę perspektywy co rozdział i tak bardzo, jak nie wszędzie takie zagranie działa pozytywnie, tutaj okazało się strzałem w dziesiątkę. Pokochałam otoczkę winnic, produkcji win jak i całej posiadłości, wokół której działo się najwięcej akcji. Stanowiło to idealne miejsce na rozkwitnięcie przewidywanego romansu oraz przyjemny punkt zaczepienia dla czytelnika, zapoznającego się z tą pracą podczas pobytu na plaży. Lektura zajęła mi naprawdę niewiele czasu, ponieważ wciągnęłam ją niemal natychmiast. Była to lekka, fajna chociaż nie do końca niewinna praca, którą z czystym sercem polecam każdemu niewymagającemu czytelnikowi. 



OPIS: “Kira nie ma grosza przy duszy, za to mnóstwo kłopotów. W przeszłości odebrano jej to, co najważniejsze. Teraz musi postawić wszystko na jedną kartę, aby odmienić swój los.
Grayson walczy o przerwanie pasma życiowych niepowodzeń, ale przytłaczający ciężar wyrzutów sumienia kruszy resztki jego nadziei na lepsze jutro. Kira składa mu propozycję, która może go ocalić. Wystarczy tylko, że złoży przysięgę, nawet jeśli nie zamierza jej dotrzymać… Obiecali sobie wieczność, nie wiedząc, że jedna chwila może odmienić całe życie. Czy miłość da im kolejną szansę, choć żadne z nich nie jest bez winy?”












Tytuł: Bez winy
Autor: Mia Sheridan
Ilość stron: 384
Wydawnictwo: Otwarte
Kategoria: Romans
Wydanie: 26 września 2016

   







Zawsze uważałam, że czytanie kryminałów zajmuje swój czas. Tutaj natomiast szybko uwinęłam się z lekturą, co jest pierwszym pozytywnym punktem, jaki zauważyłam. Była taka rzecz, którą niemal od razu udało mi się przewidzieć. Oczywiście nie powiem wam o co chodzi, bo to byłby spoiler, a naprawdę nie chciałabym dawać ich za dużo, byście sami sięgnęli po tę książkę i przeżywali każdą scenę w indywidualny sposób. Jedną rzeczą, która mi się nie podobała to język, bo czasem był on za prosty, aby za chwilę przerodzić się w dostojny. Z tego powodu wolałabym by cała książka opisana została jednolicie. Bardzo podobało mi się wplątanie psychologii: analizy detektywistyczne niezależnie od sytuacji czy miejsca. Oczywiście jak to czasem na książki przystało; ciężko szło mi wgryzienie w treść, ale jak już czytało się ją dalej to proces szedł bardzo sprawnie. Niestety podczas lektury nie mogłam zapamiętać imion i nazwisk bohaterów drugoplanowych. To skutkowało w zapominaniu niektórych postaci, a później zwyczajnie ciężko było mi się odnaleźć w tym wszystkim. Nie odbierajcie tego jednak jako negatyw książki, bo prawdopodobnie to zwyczajnie moja wina, ponieważ nie mam dobrej pamięci do imion. Książka trzymała w napięciu do samego końca i to mi się bardzo podobało. Rzadko kiedy wrzucamy w recenzji cytaty, ale w tym wypadku nałogowo wpadałam na takie, które przypadły mi do gustu. Dlatego podzielę się nimi z Wami, abyście skosztowali też odrobiny tego, co dostępne jest w książce.

Nie można dostrzegać w świecie tylko piękna. Trzeba też widzieć szpecące plamy, rzeczy wstrętne i nieestetyczne. Ponieważ takie jest życie: nie tylko piękne, cudowne i zadziwiające, ale również brzydkie i niechlujne. Trzeba widzieć ten brud, a jednocześnie nie stać się cynikiem; trwać przy swoich ideałach; zachować wiarę w ludzką przyzwoitość - taki jest prawdziwy cel życia.





Uważam, że powyższy tekst jest bardzo odpowiedni do osób, które z autopsji wiedzą, że życie to nie bajka i nie wszystko się udaje, bo jak wiadomo; czasem jest brutalne. Jesteśmy bowiem w świecie, w którym nawet coś takiego jak zdrada lub zazdrość skutkuje w morderstwie, tak samo jak najgłupszy motyw może sprawić, że człowiek zdobędzie się na niewiarygodną zbrodnię. 

Zmieszaj zazdrość, nienawiść i kobietę, a otrzymasz motyw wybuchowy jak dynamit.

Według mnie w tej książce ogromnym plusem były romantyczne wątki, ponieważ nie wrzucono ich za wiele, a ukazane zostały w niesamowicie przyjemny sposób. Zazwyczaj jest tak, że w tego typu pracach związki oraz właśnie ukazanie miłości jest wklejone aż za bardzo, jednocześnie będąc poniekąd sztuczne. Tutaj natomiast miłość i uczucia zostały opisane bardzo porządnie. Jeśli chodzi o rozwiązanie sprawy, to byłam bardzo zaskoczona, że nie udało mi się odgadnąć kto zabił i aż do końca książki nie potrafiłam wskazać tej osoby. Miałam niektórych bohaterów na swoim celowniku, zmieniając zdanie, gdy w sprawie pojawiały się nowe ślady. Akcja toczyła się wolno, przyspieszając w niektórych momentach, by potem znowu zwolnić. Muszę powiedzieć, że bardzo polubiłam głównego bohatera, ponieważ jest podobny do mnie jeśli chodzi o różne zachowania lub myślenie o pewnych sprawach, więc dlatego właśnie zgarnął ogromne pokłady mojej sympatii. 


Książkę polecam osobom, które lubią, gdy kryminał ciągnie się aż do końca i do ostatniego zdania nie można być pewnym kto jest tym złym bohaterem. Początkowo schematyczna powieść pozytywnie mnie zaskoczyła, do ostatniej chwili pozostawiając z dreszczykiem emocji i oddechem głównego bohatera na szyi. 


OPIS: Klasyczny brytyjski kryminał w stylu Agathy Christie.
Kiedy Mordecai Tremaine wysiada z pociągu na stacji Dalmering, morderstwo jest ostatnią rzeczą, która kojarzy mu się z sielankowym krajobrazem. Okazuje się jednak, że ta urokliwa angielska miejscowość skrywa wiele tajemnic.
Próby do amatorskiego przedstawienia teatralnego pod tytułem „Morderstwo ma motyw” idą pełną parą, lecz prawdziwy dramat rozgrywa się poza sceną. Jedna z organizatorek spektaklu zostaje znaleziona martwa i Tremaine, jako detektyw amator i gorliwy badacz ludzkiej natury, nie może się oprzeć pokusie, by pomóc policji w rozwiązaniu zagadki.







Tytuł: Morderstwo ma motyw
Autor: Francis Duncan
Ilość stron: 312
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Kategoria: Kryminał, Thriller
Wydanie: 21 maja 2019

Za możliwość przeczytania oraz recenzji dziękujemy wydawnictwu: 






Nowsze posty Starsze posty Strona główna

 

Na skróty

     
     
     
     
 

Kreatywne oceny

01/10 02/10 03/10 04/10 05/10 06/10 07/10 08/10 09/10 10/10 Patronat Medialny

POPULAR POSTS

  • Kolejne 365 dni – Blanka Lipińska
  • Depresja, czyli gdy każdy oddech boli – Monika Kotlarek
  • Narzeczona na chwilę – Monika Serafin
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Zaobserwuj nas na Facebooku!

Czarno na kreatywnym

Zostań z nami

Odwiedziny

Archiwum bloga

W skrócie

Jesteśmy czarno na kreatywnym — pikselowym atramentem niekonwencjonalnie wypowiadamy się na interesujące nas tematy, wykorzystując w ten sposób chwilę wolnego czasu w szalonym zagranicznym życiu.

Popularne posty

  • [PRZEDPREMIEROWO] Cheat Destiny – Daria Wieczorek
  • NIEBEZPIECZNA GRA – Emilia Wituszyńska
  • FREDDY MERCURY I JA – Jim Hutton i Tim Wapshott

Nasze najnowsze patronaty

Nasze najnowsze patronaty

Copyright © Czarno na Kreatywnym. Designed & Developed by OddThemes