Mroczna Wieża. Roland – Stephen King


Mówią, że pierwszy tom serii „Mroczna Wieża” o nazwie „Roland” jest najgorszą, jaka wyszła spod palców Stephena Kinga. W przedmowie autor opowiadał o trudnościach, które napotkał, o czasie, jaki spędził na pisaniu oraz wysyłał w stronę czytelnika przesłanie, że każdy jest człowiekiem, a pierwszemu szkicowi potencjalnego bestsellera daleko do ostatecznej wersji. Dlatego jestem w stanie wybaczyć mu ogromną zapchajdziurę, którą ostatecznie jest opowieść o Rewolwerowcu i małym chłopcu. Szkoda tylko, że autor nie umie stosować się do swoich własnych rad, ale w końcu nie od razu Kraków zbudowano. Najzabawniejsze jest to, że ta cała książka ma prawie 7 gwiazdek średniej na Lubimy Czytać, a ja naprawdę nie wiem, jakim cudem do tego doszło.

„Mroczna Wieża. Roland” wprowadza nas w świat pustyń, milczącego Rewolwerowca, który z pozoru nie posiada serca, w chwilach desperacji mordując z zimną krwią i chłopca, będącego jego pozorną zagładą. Cała książka jest tak naprawdę niekończącą się podróżą, rozpoczynającą się założeniem, że główny bohater jest samotnikiem i nie potrzebuje nikogo, aby przetrwać. W ostateczności dochodzi do momentu, którego na pewno spodziewał się każdy: za kompana obiera sobie niepewnego oraz przerażonego dzieciaka, a ich relacja obiera zupełnie inny tor. Obaj więc gnają w kierunku Mrocznej Wieży, podążając śladami człowieka w czerni.

Mówili, że diabły hipnotyzują, dają znaki i w końcu wciągają w płomienie tego, kto patrzy. Mógł je ujrzeć każdy, kto był na tyle głupi, by spojrzeć w ogień. 

Stephen King już na początku książki opowiadał nam, jak wiele znaczy dla niego ta seria. Z zaskoczeniem przyjęłam fakt, że „Roland” napisany został dwukrotnie, aby tom ten wpasował się w zakończenie całej serii, którego na początku przygody w tym świecie nie miał jeszcze zaplanowanego. Czy taki zabieg był dobry? Zdecydowanie nie, ponieważ w ostateczności książka ta wypada naprawdę źle. I o tyle, o ile mam świadomość tego, że autor posiada na swoim koncie powieści krótsze niż gigantyczne TO (1104 strony), tak od początku coś mi po prostu śmierdziało. Nie należy on do osób umiejących się streścić, każda drobnostka musi być u niego odpowiednio, a momentami aż za bardzo, rozpisana. Tak było właśnie w przypadku „Rolanda”, bo jest to książka naprawdę bogata w opisy. Jestem jednak skłonna założyć, że aż za bogata, co w tym wypadku wypada jak najbardziej negatywnie. 

Są dążenia i drogi, które zawsze prowadzą do przodu i wszystkie kończą się w tym samym miejscu – miejscu egzekucji. 

Tępo jest nierówne, jakby sam autor w końcu pogubił się, gdzie planował wzbudzić w nas dreszczyk zainteresowania, a fabułę można określić jako zwyczajnie nijaką. Jedyne, co się tutaj broni, to postacie, których losy były jedynym powodem, dzięki któremu dałam radę dotrzeć do końca. Ciężko jest jednak napisać o nich cokolwiek, gdy ich jedyną rolą w całej powieści jest spotkanie się i chodzenie, chodzenie… chodzenie. Tak bez końca. Prawdą jest, że zdania są tu naprawdę podzielone: jednym ten wstęp do dalszych przygód „Mrocznej Wieży” się podoba, innym mniej. Ja z bólem serca muszę przyznać, że po kolejne tomy tej akurat serii na pewno nie sięgnę.


OPIS: Na jałowej ziemi przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie pozostały tylko ślady dawnej cywilizacji. Roland Deschain, ostatni z dumnego klanu rewolwerowców, przemierza ten złowrogi, zamieszkany przez mutanty, demony i wampiry świat, ścigając człowieka w czerni. Wierzy, że ten posiadł tajemnicę Mrocznej Wieży – centrum wszystkich światów, miejsca, w którym być może uda się rozwiązać zagadkę czasu i przestrzeni i odkryć tajemnicę istnienia. Podczas wędrówki musi stawić czoło opętanej kapłance: spotyka szalonych osadników, gadającego kruka, zamieszkujące podziemia mutanty oraz pochodzącego z Ziemi chłopca, Jake'a.





Tytuł: Mroczna Wieża. Roland
Autor: Stephen King
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: Albatros
Kategoria: fantastyka, science fiction
Wydanie: 19 lipca 2017





4 comments

  1. Nie wiem czy skusze się na rozpoczęcie cyklu, czytam Kinga, ale nie szaleje za jego powieściami. Szkoda, że fabuła wypada nijako, ale czasem tak niestety się dzieje 😑

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiesz jakim cudem ksiązka na Lubimy Czytać ma tylko 7/10? Ja też, bo moim zdaniem zasługuje na co najmniej 8/10 :) Mnie kompletnie nie przeszkadzały długie opisy, wręcz przeciwnie - dla mnie były fascynujące, pozwalały się odpowiednio wczuć w świat przedstawiony. Piszesz, że na pewno nie sięgniesz po kolejne części, więc nie będę próbowała namówić Cię do zmiany zdania - najwyraźniej Mroczna Wieża po prostu nie jest dla Ciebie, tak jak głupiutkie romansidełka nie są dla mnie - ale może w jakiś sposób złagodzi Twój odbiór tej serii fakt, że każda kolejna część to mniej opisów a więcej akcji. Czytam właśnie finałowy tom i ledwie za akcją nadążam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tę książkę dawno, dawno temu i tak mnie zniechęciła, że w ogóle nie byłam zainteresowana kolejnymi tomami. Może jakbym teraz ją przeczytała, to zmieniłabym zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Kinga, aż wstyd ;/

    OdpowiedzUsuń