Wokół debiutu Natalii Antczak był na Twitterze spory szum i to jeszcze na długo przed informacją o jego wydaniu. Sama od początku stwierdziłam, że nie będę po niego sięgać, robiąc sobie miejsce dla innych książek, które miałam w planach na ten okres. Jej dostępność w abonamencie Legimi oraz coraz więcej różnych opinii zrobiły swoje – skutecznie nakłoniły mnie do tego, aby dać „Burning With Desire” szansę.
Evelyn Harrington nie wie jakim cudem po zakrapianej alkoholem imprezie budzi się w łóżku najlepszego prawnika w mieście. Ze wstydem zabiera swoje rzeczy i bluzę mężczyzny obiecując sobie, że ich drogi nigdy ponownie się nie przetną. Jednak szybko dociera do niej, w jak ogromnym była błędzie, bowiem Ryan Ashrever pojawia się w jej biurze…prosząc o pomoc w pewnej sprawie. Od tamtej pory ta dwójka coraz częściej spędza ze sobą czas na stopie zawodowej, co prowadzi również do spotkań prywatnych, inicjowanych głównie przez zaangażowanego mężczyznę.
Po opisie nastawiłam się na to, że wspólna noc głównych bohaterów zostanie opisana, a przyszła relacja oparta będzie na czymś w rodzaju hate-love. Dostałam coś zupełnie przeciwnego i w dziwny sposób czuję się oszukana, bo opis na tyle książki obiecywał wiele, dając w zamian przyspieszoną akcję bez ważniejszych scen. Na plus oceniam jednak relację Evelyn i Ryana, która rozwijała się w odpowiedni oraz naprawdę wiarygodny sposób. To ułatwiało polubienie ich razem, w szczególności, że sama postać Ryana wykreowana została na przyjemną.
Kolejnym plusem jest podkreślenie problematyki toksycznej rodziny Evelyn. Z jednej strony nie potrafiłam zrozumieć, jakim cudem dorosła już kobieta nie umiała tak po prostu odciąć się od źródła swoich wieloletnich kompleksów, chociaż z drugiej w sumie to rozumiałam. Za nic jednak nie kupiłam nagłej przemiany jej matki. Główna bohaterka wielokrotnie prosiła rodzinę o zmianę zachowania, ale nagle, po tylu latach, jedna rozmowa wystarczyła, aby Evelyn dostała przeprosiny i zrozumienie. To był wątek, w którym pokładałam ogromne nadzieje i jego rozwiązanie osiadło we mnie gorzkim żalem, bo nie takiego zakończenia się spodziewałam.
„Burning With Desire” to debiut pełen nieco niezrozumiałych scen, relacji, w której „he fell first”, czyli on zakochał się pierwszy. Gdybym od początku wiedziała, co czeka mnie w środku, pewnie bym ją sobie odpuściła, bo jednak wolę książki, gdzie nie muszę zastanawiać się, o co chodzi w pewnych scenach, szukając wyjaśnienia, którego nigdzie nie podano. Liczyłam, że niezachęcająca okładka będzie jedynym minusem, jednak byłam w ogromnym błędzie. Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam tak brzydką okładkę – o tyle, o ile miasto w tle i jego koloryzacja są naprawdę interesujące, o tyle czcionka oraz barwa tytułu zaserwowały mi sporą podróż wspomnianiami do czasów, gdy charakterystycznym dla Wattpada był krzykliwy, neonowy odcień, nijak nie pasujący do ukradzionego z Googli zdjęcia.
Jedno jednak muszę przyznać – „Burning With Desire” czytało mi się stosunkowo szybko. A to nadal jakiś plus, bo w końcu mogło być o wiele gorzej, chociaż nie ukrywam – świetnie również nie było, a ja zapomnę o tej pozycji tak szybko, jak o niej usłyszałam.
0 comments