Są
takie filmy, na które do kina chodzimy jedynie z sentymentu i takie
historie, do których wracamy, bo kiedyś
podbiły nasze serca i kiedyś nam
się podobały, by potem wylądować w pudełku wspomnień. Sama
miałam taki flashback
kilka dni temu, gdy wreszcie udało mi się dotrzeć na „Smętarz
dla zwierzaków”, czyli nową wersję Kingowego hitu.
Fanką
horrorów jestem od dziecka, gdy to jeszcze nieświadomie kochałam
się w „Ringu”, ale jednocześnie pomimo wieku jestem tchórzliwa
jak maluch. Takim więc oto sposobem kubełek z popcornem przed moją
twarzą znajdował się zbyt często, a pisk spomiędzy warg był
zbyt głośny przy kilku scenach.
Przygotowana
na horror mrożący krew w żyłach znalazłam się na niewielkiej
sali duńskiego kina z drugą połówką obok i pustymi krzesłami
wokół, bo widocznie tylko nasza dwójka jest na tyle szalona, by
chętnie przeżywać mini zawały w ciemnym pomieszczeniu. „Smętarz
dla zwierzaków” to opowieść o zwyczajnej rodzince, która
wprowadza się do nowego domu. Mamy przed oczami obrazek
typowej amerykańskiej rodziny: mama, tata, starsza córka i mały
syn. Sielankowy obraz zostaje przerwany przez paradę dzieciaków w
dziwnych maskach, jeszcze bardziej wyalienowanego sąsiada i miejsce,
które przyprawia o dreszcze – tytułowy cmentarz dla zwierząt.
Akcja zaczyna się w momencie
śmierci kota Churcha, która de facto złamała mi serce i byłam
bliska płaczu. Na filmach wzruszam się jedynie na śmierciach
zwierzaków, więc moja reakcja nie była zaskakująca.
Ważnym
aspektem, który zadziałał na plus w odbiorze filmu była strona
psychologiczna. Zaczynając od kota, który pomimo odrzucenia przez
rodzinę wraca do niej i nadal ją kocha, na miłości ojca do
dziecka kończąc. Główny bohater nie może podnieść się po
śmierci córki i po wyjeździe żony zakopuje dziewczynkę na
specjalnym cmentarzu, który daje im jeszcze jedną szansę na
spotkanie. Ellie wraca zza
światów i zapewnia ojca, że
teraz już zawsze będą razem, zachowując się, jakby wypadek nie
miał miejsca, a ona nie odeszła z tego świata. Głowa rodziny,
zachwycona możliwością spotkania swojego oczka w głowie
dopiero później uświadamia sobie, że to, co się dzieje, nie jest
normalne.
Pomimo
rozbudowanych bohaterów, utrzymującej się grozy i wątków z
przeszłości, film naprawdę mnie zawiódł. Może warto tu dodać,
że nie miałam wielkich oczekiwań, ale i te nie zostały spełnione.
Kilka gorszych momentów, parę rozrzuconych ciał, straszna siostra
żony doktora i nieco krwi. Żyjemy
w czasach, gdy możliwości twórców są nieograniczone, a
jednocześnie dostajemy coś naprawdę prymitywnego – widok
potrąconego nastolatka, mnóstwo krzyków i typowych momentów, gdy
„wyskakuje duch i krzyczy bu” oraz podsyconą mgłą atmosferę.
Za plusy mogę uznać scenerię oraz soundtrack, a także grę
aktorską, zwłaszcza Ellie, w której nastąpiła widoczna zmiana
przed i po śmierci. Już od pierwszej minuty czuć w kościach, że
jeszcze nadejdzie najgorsze, a dziwne przeczucie podsycane było
tajemniczymi ujęciami i okraszone muzyką wywołującą dreszcze.
OPIS: Smętarz dla zwierzaków to nowy film będący adaptacją powieści Stephena Kinga pod tym samym tytułem. Fabuła rozgrywa się się współcześnie, ale podstawy historii są takie jak w książce. Głównym bohaterem jest doktor Louis Creed, który wraz z żoną i dziećmi przeprowadza się na wieś z wielkiego miasta. Tam, nieopodal swojego nowego domu, odkrywa dziwne pole nagrobków, podpisane przez nieznające ortografii dzieci jako Smętarz dla zwierzaków. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy rodzina poznaje nowego sąsiada, Juda Crandalla.

Produkcja: USA
Rok produkcji: 2019
Reżyseria: Kevin Kolsch, Dennis Widmyer
Scenariusz: Jeff Buhler
Scenariusz: Jeff Buhler
3 comments
Czuję się, jak najbardziej zainteresowana tym filmem. 😊
OdpowiedzUsuńPierwszą wersję filmu oglądałam jako dzieciak i wtedy mocno mnie przeraziła. Na tą nowszą nie poszłam, ale pewnie kiedyś obejrzę, z ciekawości.
OdpowiedzUsuńChętnie obejrzę, ale najpierw chciałabym przeczytać książkę... A to pewnie trochę potrwa. ;)
OdpowiedzUsuń