Wyspa Mgieł – Maria Zdybska


„Wyspa Mgieł” to debiut literacki Marii Zdybskiej, który w moje ręce trafił po wygraniu charytatywnej akcji w serwisie Allegro. Od dawna miałam ochotę zapoznać się z tą pozycją, a obietnica przeznaczenia funduszy na szczytny cel stanowiła dodatkową motywację i tak po bolesnych dwóch latach wreszcie odważyłam się zamknąć wakacyjne czytelnicze plany, ostatecznie po nią sięgając.

Na półkę z fantastyką bałam się sięgać głównie z powodu tego, że Marię Zdybską znam prywatnie. Nie wiedziałam czy w ogóle powinnam brać coś napisanego jej piórem, ponieważ zwyczajnie nie byłam pewna własnego obiektywizmu względem treści. Czytając jednak jej debiutancką powieść, całkowicie odrzuciłam od siebie kto ją napisał, skupiając na zapoznawanych wydarzeniach oraz fabule. Wydana w 2017 roku powieść, doczekała się odrodzenia kilka lat później, jednak ja skupię się na pierwowzorze, ponieważ tylko z nim obcowałam. Warto jednak zacząć od pytania, jaką jakość ofiarował czytelnikowi, który kuszony wieloma cytatami, banerami oraz promocjami, w końcu po niego sięgnął.

Żywi byli bardziej niebezpieczni niż umarli.

Już na początku książki poznajemy główną bohaterkę. Lirr, bądź jak kto woli Elirrianoi to przybłęda, którą piraci wyłowili z morza. Jej rodzice są nieznani, a mężczyzna, którego miała za ojca sprowadził ją do Ysborga dla lepszej przyszłości. Wbrew swojej naturze zmuszona jest więc żyć na pozornej wolności, odizolowana od innych ludzi oraz łapiąc desperacko każdy powiew samodzielnych decyzji. Jej kroki są jednak monitorowane, a momentami wyprzedzane, ponieważ zasady Królowej Maeve są nie do złamania. Jej woli nie można się sprzeciwić, więc gdy ostatkami sił wysyła podopieczną w niemal samobójczą misję zdobycia magicznego lekarstwa, nie ma ona innego wyjścia niż dzielnie gnać przed siebie z nadzieją powodzenia. 

Obiecująca lektura nosi na kartach zapach wody morskiej oraz powiew magii, a ja przymykałam oko na zachowanie głównej bohaterki, zwyczajnie ciekawa wartkiej akcji. W pewnym momencie jednak dotarłam do punktu, gdy odkładałam książkę na bok, ponieważ niedojrzałość, naiwność, a chwilami zwyczajna głupota Lirr działały mi na nerwy. Z przykrością muszę przyznać, że dziewczyna jest jedną z większych wad tej książki i kurczę, zwyczajnie ciężko mi się czytało, w szczególności z powodu tego, że całość opowiadana jest właśnie z jej perspektywy. 

Fantastyka jest niesamowicie ciężkim gatunkiem, to fakt oczywisty. Maria Zdybska miała więc przed sobą ogromne wyzwanie wykreowania własnego świata, który, nie powiem, zapowiadał się obiecująco. Niestety porządnym minusem jest tu brak przedstawienia go: mapki lub chociażby opisów, bo o wiele bardziej powinny skupiać się one na otoczeniu, niż myślach zbuntowanej Lirr, która życzyła źle kolejnej dopiero co napotkanej na swojej drodze postaci. Okrojony obraz sprawiał, że wczucie się w akcje było trudnością, co odbiło się nie tylko na szybkości czytania oraz płynięcia przez fabułę, ale i na odbiorze całości. Chętnie dowiedziałabym się więcej o Królowej Maeve, bo jest to kobieta władająca twardą ręką, w pierwszej części ukazana jako podatna na zranienie. Jednocześnie otacza ją ciemna aura pewnego rodzaju zagrożenia oraz niebezpieczeństwa wobec głównej bohaterki. 

— Czy w ogóle nie zastanawia cię, jak to możliwe, że żyjesz pomimo tego, że… cię zabiłem?
— Może po prostu jesteś kiepskim strzelcem. 

Warto wspomnieć błędy autorki, które jakimś cudem zostały pominięte podczas ostatecznej korekty: ucięte zdania, takie jak na przykład „Oczywiście poza Asterle – pomyślał, a po chwili z przekąsem – …jej ludźmi i służącymi”, dublowane słowa, niewyeliminowane po poprawieniu, pokroju „gdy się obudziła się” lub powtórzenia typu „wymacała po omacku”. Jak już mówimy o niedociągnięciach to warto również wspomnieć o morzu oraz piractwie, czyli rzeczach, które powinny być synonimami całej powieści. W „Wyspie Mgieł” stanowią one jedynie drobne punkty zaczepienia, co mam nadzieję ulega zmianie w kontynuacji. I ja nie twierdzę wcale, że „Wyspa Mgieł” jest złą książką. Napisana została stylem, którego brakowało mi w czytanych niedawno pozycjach, obejmuje ją przyzwoita szata graficzna, a akcja oraz sceny utrzymujące napięcie nieświadomie odbierały mi dech, bo zwyczajnie nie wiedziałam, do czego jest w stanie posunąć się autorka. Problem polega jednak na tym, że jest ona po prostu nieco niedopracowana, miejscami zwyczajnie nudziła no i czytania nie polepszał fakt ciężkiego charakteru Lirr, która jedyne, o czym myślała w przerwach między obrażaniem wszystkich wokół, to chłopak, który jej się podobał.


Ostatecznie ją polecam: bo nie jest krzywdząca, a nawet umili wieczór, poranek lub południe, w zależności od pory, w której po nią sięgniecie. Przymrużcie jednak oko na pewne kwestie lub zwyczajnie kupcie drugą wersję, czy jak kto woli, drugie wydanie, „Wyspy Mgieł”. Gwarantuję, że jeśli wydawnictwo faktycznie pozbyło się technicznych wpadek pierwowzoru, nie ograniczając edycji do okładkowego logo, nie powinniście się zawieść!



Billedresultat for wyspa mgieł okładkaOPIS: Czasami dwie dusze łączy więź silniejsza niż śmierć. Ona – przybrana córka pirata, uratowana z morskiej kipieli. W jej przeszłości ukryty jest klucz do potężnej mocy, która może przynieść wybawienie lub zgubę. On – potężny mag, wyrzutek, arogant i sybaryta. Od lat poszukuje, choć sam nie wie, czego i dlaczego. Kiedy jednak ich drogi się spotykają, przejmują nad nimi kontrolę siły potężniejsze od nich samych. Bogowie i demony, nieumarli i czarnoksiężnicy, zapomniana magia i stracone życia – droga do ich poznania zaczyna się na tajemniczej Wyspie Mgieł.









Tytuł: Wyspa Mgieł
Autor: Maria Zdybska
Ilość stron: 480
Wydawnictwo: Inanna
Kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
Wydanie: 15 maja 2017


2 comments

  1. Nieeee, dlaczego? Znowu: czytam opis i zachwyt. Przechodzę do oceny i rozczarowanie. Może i na ocenę machnęłabym ręką, ale niestety głupiutkiej głównej bohaterki nie zdzierżę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie do końca przekonuje mnie ta ksiązka do sięgnięcia, chyba jest za dużo ciekawszych by sięgać po coś przeciętnego, zwłaszcza, że to nie jest mój ulubiony gatunek

    OdpowiedzUsuń