Dziewczyna, którą znał – Tracey Garvis-Graves



Mam wrażenie, że ciąży ostatnio nade mną swego rodzaju fatum pod postacią słabych książek ukrytych pod dobrymi opisami czy opiniami. I tym razem dostałam piękne opakowanie z mniej cudownym wnętrzem, które przeciągnęło mnie po torze przeszkód i poczułam się jak na wf w gimnazjum. Tak samo zawiedziona wynikiem i wyczerpana. 

Annika to studentka anglistyki, która przez ostatnie lata trzymana była pod kloszem przez rodziców, którzy chcieli oderwać ich ukochaną córeczkę od złego świata i zdecydowali się na edukację domową, licząc, że spokój pomoże ich dziecku. Zagubiona nastolatka w końcu musi opuścić bezpieczne mury domu, a college ma być jej furtką do nowego świata. Przyjaźń ze współlokatorką oraz klub szachowy pomagają jej w odnalezieniu się w tej studenckiej dżungli. To właśnie nowe hobby stawia na jej drodze Jonathana ¬– mężczyznę, który wydaje się być zupełnym przeciwieństwem chłopaków, którzy dotychczas przecinali ścieżki dziewczyny. Początkowa przyjaźń przeradza się w coś więcej, a my mamy szansę obserwować ich poczynania z dwóch perspektyw, przez co czytelnik może poznać odczucia obu głównych postaci. 

– Nie przeszkadza mi bycie samej, ale czasem czuję się bardzo samotna. 

Tracey Garvis-Graves w profesjonalny sposób stworzyła postać autystycznej dziewczyny, która nie do końca rozumie otaczający ją świat i nie umie odczytywać znaków czy uczuć innych ludzi. W inny sposób pojmuje miłość, przyjaźń czy nawet odczucia towarzyszące jej po stracie dziecka, które dla innych byłyby jedynie kilkoma komórkami. Jonathan to mężczyzna wręcz idealny – gotów w każdej chwili bronić swojej kobiety i przytulający na dzień dobry i dobranoc, który nawet dziwności Anniki potrafi zamienić w pozytywy. Jednak przychodzi taki moment w życiu każdego człowieka, gdy impuls pcha go do zmian. Tak było i z Jonem, gdy zmęczony czekaniem na ukochaną, postanawia zakończyć związek i dać sobie szansę na nowe uczucie, rodzące się w nowym miejscu zamieszkania. 
„Dziewczyna, którą znał” to historia o uczuciu, które właściwie nigdy nie zgasło. Gdy po dziesięciu latach rozłąki ich drogi na nowo się krzyżują, uświadamiają sobie, że to, co było między nimi, tak naprawdę nigdy się nie skończyło. Dość prędko wracają do punktu, w którym skończyli swoją znajomość. 

Z pozoru lekka historyjka była dla mnie drogą przez mękę, a ja byłam bliska rzuceniu tej książki na bok z obietnicą, że nigdy do niej nie wrócę. Zmobilizowana postanowieniem, że nigdy nie zostawię już książki bez poznania zakończenia, zmusiłam się do jeszcze kilku godzin spędzonych z tymi bohaterami, którzy mimo wszystko wydawali mi się dość płytcy. Annika to stereotypowa postać ze spektrum autyzmu, a Jonathan to partner idealny. Dopiero ostatnie strony wprowadzają dość wartką akcję, a ja odzyskałam wiarę, że coś jeszcze może uratować to dzieło. Zanim jednak czynnik wow zdążył się uruchomić, autorka zakończyła powieść i zaczęła podziękowania. Przyspieszona akcja w ostatnich rozdziałach dawała poczucie, że Tracey gonił deadline, a ona dopisywała kolejne wersy na kolanie, ukazując jedynie upływający czas. Wplątanie w wydarzenia tragedii z World Trade Centre było jedynym plusem całej historii, ale niezbyt dopracowane wątki pędziły niczym Ferrari na autostradzie, nie dając czytelnikowi szansy na szybsze bicie serca. Cieszę się, że ta przygoda już za mną, a największą ekscytację osiągnęłam widząc napis: „Podziękowania”.



OPIS: Annika Rose studiuje anglistykę na Uniwersytecie Illinois. Nie najlepiej się czuje w towarzystwie ludzi, a zachowania większości osób uważa za skomplikowane. Woli spędzać czas, czytając książki lub grając sama ze sobą w szachy. Jonathan Hoffman dołączył do klubu szachowego, po czym oddał swoją pierwszą partię – oraz serce – nieśmiałej i nieporadnej, ale bystrej oraz pięknej Annice. Podziwiał jej umiejętność bycia szczerą z samą sobą oraz jej dziwactwa. Zaakceptował wyzwanie związane z kontynuowaniem tej znajomości. Jonathan i Annika wydobywają z siebie nawzajem to, co najlepsze, odnajdując pokłady pewności siebie oraz odwagi, by planować wspólną przyszłość. Wynika z tego burzliwa, pełna czułości miłość, która przetrwałaby wszystko prócz nieprzewidzianej tragedii, która ich rozdziela, zmuszając, aby samotnie szli przez życie. 
Teraz, po dziesięciu latach, zrządzeniem losu Annika i Jonathan spotykają się ponownie w Chicago. Ona prowadzi życie, jakiego chciała – została bibliotekarką. On jest debeściakiem z Wall Street otrząsającym się po rozwodzie i chcącym zacząć wszystko od nowa. Pożądanie oraz silne uczucia, które niegdyś do siebie żywili, natychmiast odżywają. Jednak jeśli nie zmierzą się z obawami oraz lękami, które ich rozdzieliły, druga szansa przepadnie, zanim tak naprawdę się rozpocznie.



Tytuł: Dziewczyna, którą znał
Autor: Tracey Garvis-Graves
Ilość stron: 313
Wydawnictwo: NieZwykłe 
Kategoria: romans, literatura obyczajowa
Wydanie: 19 czerwca 2019



2 comments

  1. Szkoda, że tak bardzo męczyłaś się z tą książką. Ja raczej nie planuję jej czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tak...często się zdarza, że opisy są lepsze od powieści a zauważyłam, że wydawnictwo NieZwykłe ma opisy niesamowicie kuszące. Niestety Ja często się rozczarowuje ich książkami. Ostatnio też złapałam się na opis i na dobre opinie czytelników a ja czytane książki oceniłam na 2/10. Powyższy tytuł mam na liście do przeczytania, ale teraz nie wiem czy warto poświęcać jej czas.

    OdpowiedzUsuń