Wakacje stoją u nas pod znakiem za krótkiej doby, zbyt wielu planów w Polsce oraz korzystania z upalnej pogody. Czytanie odeszło na drugi plan, tak samo z pasją do pisania, jednak czasem trzeba zagospodarować chociaż chwilkę na napisanie kilku słów. Dzisiaj wpadam więc z recenzją książki, przez którą miałam zostać pochłonięta bez reszty, a świat hakerów, kodów oraz włamań miał zostawić mnie z szeroko otwartą buzią...
No właśnie, miał, ale wyszło nieco inaczej.
Tytułowym Królem Hakerów jest Taylor – ambitny, pewny siebie mężczyzna, który założył firmę na internetowym rynku. Wydaje mu się, że stworzył system nie do złamania, a QI4 – Quantum Intelligence Four okaże się dosłownym cudem... do czasu, aż pewnemu śmiałkowi udaje się przełamać wszystkie zabezpieczenia i ukraść dzieło jego wieloletniej pracy. Haker ma go w garści i ciągnie za nos, doprowadzając do małej mieściny po środku niczego. Kolejne wskazówki coraz bardziej mieszają mężczyznę... tak samo jak pojawienie się podejrzanej kobiety. Kilkanaście dni oraz dziwna nieznajoma to jedyne, co ma Taylor i chociaż dla niego to wydaje się być niczym, odpowiednie elementy układanki powoli zaczynaja nabierać sensu.
Początkowo nastawiałam się na coś, co rozwali mi umysł. Cyberprzestrzeń, kodowanie oraz tworzenie systemów od podszewki dawały mi nadzieję na odkrycie nowego świata w literaturze. Tylko, że czasem nawet najpiękniejsza róża ma bolesne kolce niedociągnięć. A książka, która zapowiadała się tak genialnie już od pierwszej strony, szybko mogła ewoluować w tandetny romans.
Nie jestem tobą. Zależy mi na innych. A ciebie nie obchodzi nic poza sobą samym. Nawet nie. Obchodzi cię tylko to, co pomyślą o tobie ludzie.
„Król Hakerów” to w rzeczywistości opowieść o zadufanym w sobie facecie, który myśli, że złapał Pana Boga za nogi. Przeczy sam sobie, udowadniając na kolejnych stronach powieści, że tak naprawdę po prostu mu się poszczęściło w życiu, bo zdolności stanowiły tylko mały procent jego osiągnięć. Definicja „niepokonanego” szybko zostaje zatarta, a szyki psuje mu kobieta z malutkiego miasta. Jak skończy się ich spotkanie? I czy Taylor zachowa wywalczony tytuł Króla Cyberprzestrzeni?
Styl autorki sprawiał, że przeczytałam tę książkę zaskakująco szybko. Na ogromny plus zaliczam również cały klimat małego miasteczka, społeczności, która trzyma się razem i ochrania, stanowiąc pewien rodzaj dużej rodziny. To było totalnie coś, czego mi brakowało. Oprócz zachowania głównych bohaterów oraz dosłownej głupoty Taylora, który za nic nie mógł ogarnąć, kto był jego hakerem, mając przed sobą dosłownie każdy znak o tym świadczący. Nie wiem, czy taki był plan na zbudowanie niepewności oraz zapewnienie zwrotu akcji, jedno mnie to nie satysfakcjonowało.
„Król Hakerów” to idealna książka na jeden wieczór, która pozwoli odprężyć się Wam po pełnym wrażeń dniu. Nie jest długa, a niecałe 500 stron to idealnie wymierzona dawka do przedstawienia całej historii. Sekrety rodzinne, długi oraz intryga to coś, przy czym raczej nie powinniście się nudzić.
Polecam ją pomimo drobnych gaf, ponieważ na lato jest w sam raz: lekka, szybka oraz taka, którą możecie odłożyć podczas pracy i wrócić do niej w wolnej chwili.

0 comments