[PRZEDPREMIEROWO] Asystentka – Monika Pawelec


Z niektórymi seriami mam tak, że zaczynając jedną część, która nie spełnia moich oczekiwań, naiwnie łudzę się, licząc na pozytywną zmianę. Czasem debiuty stanowią tak zwany „fail start”, tego nie można ukrywać. Widząc przedpremierową „Asystentkę” nie mogłam nie zarwać kilku godzin na lekturę drugiej powieści Moniki Pawelec. Jakie są moje wrażenia? Otóż jak to mówią „kiedy myślisz, że gorzej być nie może...”

Po nieudanym przerwaniu akcji „Inwestora” wracamy do przygotowań do pokazu. Ten się odbywa, oczywiście nie bez kłopotów, a następnie bohaterowie mogą znowu ogarniać swoje sprawy. Potem następuje przeskok do świąt, następnie oświadczyn numer jeden. Tak w skrócie działo się tylko tyle, że główna bohaterka dowiedziała się o swojej ciąży, Oscar skakał nad nią i znosił najgorsze humory… no i w sumie tyle. Pod koniec oczywiście musiał nadejść zwrot akcji (de facto jedyny poważny) kierujący nas do epilogu. 

Kolejny tom „Do jego dyspozycji” to nic innego jak opis ciąży głównej bohaterki, jej fochów, związkowych dylematów oraz mniejszych lub większych dram. Czy był potrzebny? Nie. Całość równie dobrze autorka mogła zamknąć w maksymalnie dwóch dodatkowych rozdziałach. Czytając „Asystentkę” niemiłosiernie się nudziłam i będąc na ostatnich stronach, dotarło do mnie, że przez ¾ książki nie działo się kompletnie nic. 


– O czym myślisz? – Ciepły głos Alice przerywa mi rozmyślania o moim rodzinnym domu i sprowadza mnie na ziemię. 

– O tym, że nigdy nie pozwolę na to, żeby stała wam się krzywda.


Długo biłam się z myślami, czy w ogóle wrzucać na bloga kilka słów, bo nie umiem napisać o tej książce nic, oprócz tego, że mnie wymęczyła. Tylko, że nawet o słabych książkach mówić trzeba, bez względu na własną niechęć. No i nie odpuściłabym sobie ominięcia totalnego failu polskiej autorki, która opisywała godzinę dwudziestoczterogodzinnym cyklem (na przykład pisząc o „godzinie trzynastej”), co przecież z fabułą umiejscowioną w anglojęzycznym kraju i z bohaterami nie polskiego pochodzenia, nie powinno mieć miejsca. 

A skoro już o postaciach mowa, przeszli koszmarną metamorfozę na gorsze. Oscarowi należą się brawa za cierpliwość do ukochanej, jednocześnie stał się strasznym pantoflem, który nie ma swojego zdania. To cień postaci wykreowanej przez autorkę w pierwszym tomie. A Alice? Jeju, ta kobieta ma wszystko gdzieś, oprócz samej siebie, swojej cudowności oraz własnych zachcianek. O tyle o ile „Inwestor” interesował mnie przez postać tytułową, tak tutaj obeszłabym się bez znajomości „Asystentki”. Za samolubną Alice, która jest nierealistycznie idealna podziękuję. 

Jedynym plusem tej powieści była jej długość: przez strony przechodziłam dość szybko i dobrze, bo gdyby nie to, nawet nie skończyłabym jej czytać. Całe szczęście była to dylogia, więc teraz na pewno czeka mnie przerwa na jakiś czas od twórczości Moniki Pawelec, ale kto wie? Może przy okazji kolejnej premiery jednak zdecyduję, że potrzebuję czegoś na gorszy wieczór? 




OPIS: Ich relacja służbowa wymknęła się spod kontroli. Finałowy tom gorącej dylogii „Do jego dyspozycji”! Alice jest w kompletnej rozsypce. Nie wie, co się dzieje między nią a Oscarem. Mężczyzna sprawia wrażenie zaangażowanego w ich relację. Mówi słowa, które powinny coś znaczyć. Jednak wydają się Alice puste i nieprawdziwe. W dodatku przecież Oscar ma narzeczoną. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla niej? Dla nich? Alice czuje, że oboje stąpają po cienkim lodzie i jeżeli ktoś z niego spadnie, to na pewno ona. Wkrótce kobietą wstrząsa kolejna niespodziewana wiadomość. Teraz skomplikowana relacja z Oscarem stanie się jeszcze trudniejsza. Czy to, co mówi mężczyzna, może być prawdą? Czy Alice i Oscar mają szansę być razem?





Tytuł: Asystentka
AutorMonika Pawelec
Ilość stron: 257
Wydawnictwo: Wydawnictwo NieZwykłe
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydanie: 08 września 2021

1 comments