Park Avenue – Penelope Ward & Vi Keeland

 


Są tacy autorzy, których książki od razu zyskują miano co najmniej dobrych przez samo nazwisko twórcy. Są też takie, do których trudno się przekonać, wiedząc jakie trudności były z innymi dziełami danego pisarza.
Na szczęście Penelope Ward poznałam już wcześniej i tym razem nie zawiodłam się, sięgając po jej kolejną powieść, tym razem duet z Vi Keeland.

Główną sprawczynią zamieszania w tytułowym Parku Avenue jest Elodie – młoda kobieta pracująca w biurze detektywistycznym, której zadaniem jest zdobywanie dowodów na niewierność mężczyzn. Wykorzystuje do tego swoje atuty, ale bycie przedmiotem powoli zaczyna ją męczyć. Pieniądze nie są wszystkim, a ona pragnie od życia czegoś więcej niż uwielbienia płci przeciwnej. To najbliższa przyjaciółka znajduje dla niej światełko w tunelu, podsuwając ogłoszenie o pracę opiekunki dla jedenastoletniej dziewczynki. Niestety tuż przed rozmową kwalifikacyjną świat postanawia zakpić z kobiety i stawia na jej drodze bucowatego mężczyznę, z którym ma stłuczkę. I to oczywiście nie z jej winy, bo przecież ona jest idealnym kierowcą! Hollis LaCroix okazuje się jej przyszłym pracodawcą, który od pierwszej sekundy oficjalnego spotkania kategorycznie odmawia współpracy. Nie spodziewa się jednak, że to jego siostrzenica sama wybierze sobie opiekunkę, a on nie będzie miał nic do powiedzenia.


Zostałaś zatrudniona z powodu tamponów, a nie dlatego, że wujek Hollis potrafi być rozsądny.


Wraz z pracą Elodie, zaczyna się opowieść o elektryzującym pociągu seksualnym, o który nie podejrzewał się nikt z tej dwójki. Zażarta walka z uczuciami i wręcz zwierzęcym popędem, miesza się z niechęcią i zdrowym rozsądkiem, gdy uświadamiają sobie, że ich kontakty powinny zostać czysto formalne i nie mogą przekroczyć uprawnień szefa i pracownika. Jednak ciągnie ich do siebie dziwne poczucie, a złamane serca zaczynają otwierać się na nowo wraz z każdą wspólną chwilą. Bohaterowie mają za sobą trudną przeszłość i oboje zostali opuszczeni przez miłość swojego życia. Dopiero w ostatnich rozdziałach okazuje się, że łączy ich o wiele więcej niż zakrwawione organy, które nie umiały podnieść się po odrzuceniu. 


Taki właśnie jesteś. Uciekasz, byle nie stawić czoła bolesnej prawdzie (…) Pozwalasz, aby przeszłość kształtowała twoją przyszłość. Skończ z tym. Niech twoja przeszłość uczyni cię kimś lepszym, a nie tylko bardziej zgorzkniałym.


Nieuleczalna choroba przyjaciółki Elodie staje się czymś więcej niż wątkiem pobocznym, a czytelnik zostaje wprowadzony w świat szpitali i odliczania do końca, który jednocześnie jest dla niektórych nowym początkiem. To właśnie te chwile sprawiają, że wszystkie poprzednie strony stały się nieważne, a ja nie mogłam zamknąć ust ze zdziwienia, bo tego się nie spodziewałam. Autorki wprowadziły kompletny zwrot akcji, sprawiając, że lektura zrobiła się jeszcze ciekawsza.

„Park Avenue” to książka, której nie brakuje niczego. Ogromnym plusem są wyraźni bohaterowie z wieloma wadami, którzy podejmują dobre i złe decyzje, kierując się doświadczeniami z przeszłości i strachem przed nowymi sytuacjami. W tyłach głowy nadal mają poprzednie związki i nie są pewni czy to na pewno odpowiedni moment na coś nowego. Ich ostre temperamenty wpychają ich w kilka nieodpowiednich sytuacji, a potem w swoje ramiona, by ulec uczuciom i pragnieniom. A Hailey – o Boże, jak ja dawno nie czytałam tak dobrze poprowadzonej postaci dziecka! Cięty język i zachowanie tej nastolatki to coś, co sprawiło, że rozkochałam się w tym dzieciaku pomimo wielu przykrych doświadczeń z literackimi dziećmi. 

Penelope i Vi kolejny raz stworzyły dzieło, które podbija listy bestsellerów oraz serca czytelniczek. Ja prędko znalazłam się w tym gronie, znajdując minusy jedynie w pracy tłumaczy – angielskie wstawki były niepotrzebne i łatwe do przełożenia na język polski, a ich obecność jedynie irytowała. To nie zmienia jednak faktu, że „Park Avenue” z pewnością znajduje się w mojej topce i z ręką na sercu polecam każdemu, kto spragniony jest dobrego romansu i lekkiego dramatu. 






OPIS: Niepospolita uroda Elodie Atlier była pułapką na facetów, którzy zdradzali swoje kobiety. Agencja detektywistyczna nie była jednak pracą jej marzeń, więc w końcu Elodie postanowiła poszukać lepszego zajęcia. Tamtego dnia śpieszyła się na rozmowę z potencjalnym pracodawcą. Niestety, miała pecha, niegroźną stłuczkę. Tamten gość miał drogi samochód, wygląd greckiego boga i paskudne maniery. Po ostrej wymianie zdań rozstali się, a Elodie miała nadzieję, że więcej tego bufona nie spotka. Nie miała więc tęgiej miny, gdy okazało się, że stara się o pracę właśnie u niego.
Hollis LaCroix przyzwyczaił się, że ma władzę i duże pieniądze. Nie znosił kobiet, które miały sekrety. Nie przepadał też za tupetem i ciętym językiem. Ślicznotka, która uszkodziła mu samochód, a chwilę potem, starając się o posadę niani jego bratanicy, wygarnęła mu od serca, natychmiast spotkała się z jego ostrą reakcją. Mimo to, gdy emocje opadły, postanowił dać jej szansę. W końcu trudno o idealną opiekunkę dla dziewczynki z problemami. Hollis sam przed sobą nie chciał przyznać, że zarówno odwaga, jak i temperament Elodie bardzo mu się spodobały.
Dziewczyna okazała się utalentowaną nianią. Zbudowała więź z małą Hailey i wydawało się, że może być tylko lepiej. Prędko jednak okazało się, że śliczną nianię i przystojnego pracodawcę łączy coś więcej. Oboje starali się ukrywać wzajemną fascynację i pozwalali sobie zaledwie na niewinny flirt. Zdawali sobie sprawę, że dzieliło ich zbyt wiele, a ewentualny romans mógłby przynieść potężne komplikacje. Nie przypuszczali jednak, z czym przyjdzie im się zmierzyć, gdy rzeczywiście się w sobie zakochają...




Tytuł: Park Avenue
Autor: Vi Keeland, Penelope Ward
Ilość stron: 395
Wydawnictwo: EditioRed
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydanie: 2 września 2020



Za możliwość przeczytania oraz recenzji dziękujemy wydawnictwu: 






2 comments

  1. Nie czytam często takich książek, ale wysoka ocena zachęca, aby zrobić dla tej wyjątek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze niczego tej autorki nie czytałam. Kiedyś dam jej szansę, jak mnie najdzie na romans :)

    OdpowiedzUsuń