[PRZEDPREMIEROWA RECENZJA PATRONACKA] – Dance, sing, love. Choreografia uczuć – Layla Wheldon


Ostatnio na blogu wracam do przeszłości oraz swoich czytelniczych korzeni. Dzisiaj jest tak samo, a ja cofam się myślami o jeszcze więcej miesięcy niż w przypadku Ani Bellon. 

Na temat Layli Wheldon anegdotka wygląda tak, że pierwsze tomy „Dance, sing, love” czytałam w wersji papierowej, kupione za własne pieniądze na lotnisku podczas któregoś lotu do domu. Z pierwszym tomem spędzałam ferie na kanapie w rodzinnym mieście, do drugiego wzdychałam, z podziwem patrząc na listę patronów medialnych z tyłu rozkładówki. 


Dzisiaj, po kilku latach oraz moment przed wydaniem finału serii, sama jestem jednym z nich. Chwile takie, jak ta, gdy przez takie drobnostki jak kolejna przeczytana książka wracam do dawnych czasów, udowadniają mi, jak bardzo zmieniło się moje życie. I, okej, nie jesteśmy już w 2017 roku, ja nie mam już osiemnastu lat, wyprowadziłam się, a nawet mam kota, chociaż do kocich madek było mi kiedyś naprawdę daleko, ale każdy mijający miesiąc wprowadza w naszych życiach pewną mniej lub bardziej istotną zmianę, a pozornie spontaniczne decyzje mają prawo przynieść nieoczekiwane rezultaty.


Trochę mnie poniosło na wstępie, więc podsumuję całość w kilku słowach: ta recenzja oraz ten konkretny patronat medialny są wyjątkowe. Plik od Wydawcy otwierałam z dziwnym ciepłem na sercu i od razu zaczytałam się w finale gorącego romansu Livii oraz Jamesa. Zawsze może być tak, że ktoś z Was nie pamięta, o co chodziło w tej serii po tak długiej przerwie. „Dance, sing, love” opowiada o młodej tancerce, która podróżuje z grupą po całej Europie. Tam supportuje Jamesa Sheridana – gwiazdora, z którym zwiedza najróżniejsze miasta, pije, a powoli też się w nim zakochuje. Więcej nie zdradzę, ale chyba już pamiętacie co nieco, prawda? No więc w tym tomie Livia i James powoli stają na nogi – przyszłość jest dla nich nieco bardziej łaskawa, chociaż ich związek zostaje wystawiony na wiele prób. Sława również daje im popalić, ale w końcu nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Innocenti walczy o swoje marzenia: otwiera szkołę tańca, wracając do tego, co tak bardzo kocha. Próbuje również pokonać swoje fobie, stając się lepszym człowiekiem dla siebie oraz innych. 

Udało nam się to przejść i byliśmy gotowi na gorszy scenariusz. Mieliśmy dać radę, tak sobie obiecaliśmy. 

Podczas recenzowania poprzednich tomów byłam nastawiona niesamowicie sceptycznie do bohaterów, ich postępowania oraz serii jako takiej. W wypadku „Choreografii uczuć” widać było ogromny postęp. I nie chodzi tu tylko o to, że napisanie finału zajęło autorce nieco dłużej niż ktokolwiek zakładał, a o to, w jaki ten czas został przez nią wykorzystany – bo przynajmniej część z niego naprawdę została, co do tego nie ma żadnych wątpliwości! Zmianie uległy nie tylko charaktery postaci, ich zachowanie oraz podejmowane przez nich decyzje. Nawet styl Layli rozkwitł, przez co porównując „Miłosny układ” oraz „W rytmie serc” do „Choreografii uczuć” bezapelacyjnie wybiorę trzecią część…. Za każdym razem, dzień w dzień, z zamkniętymi oczami czy też przez sen. Tegoroczna premiera to prawdziwa petarda, która stanowi idealne zakończenie pełnego pasji romansu dwójki z początku nieco zagubionych ludzi. 

Jego wsparcie znaczyło dla mnie wiele i byłam w stanie wytrzymać cały proces tatuowania bez najcichszego „cholera”. Wygrałam tę naszą małą bitwę. Co prawda z jego pomocą, ale o tym nie zamierzałam go informować. 

Są opowieści, które chłonie się po to, aby spędzić miło czas. Trzecia książka Layli Wheldon to jedna z takich pozycji, bo jasne, znajdziecie na jej kartach kilka dram oraz masę emocji, ale jej głównym celem jest w spokojny oraz umiarkowany sposób postawić kropkę ostatniego rozdziału serii „Dance, sing, love”. 

Przez całą książkę przepływa się naprawdę szybko, a wciągająca akcja porwie nawet najbardziej wymagającego czytelnika, w końcu wciągnęła mnie! Kto jak kto, ale ostatnio mało jaka pozycja podbija moje serce, jak miało to miejsce w przypadku „Choreografii uczuć”. Zapowiedzi mówią, że Layla Wheldon zaskoczy nas jeszcze kolejnymi książkami. Szczerze zacieram już ręce i już nie mogę się doczekać, czym rozkocha nas w sobie następnym razem.

 

 







OPIS
Livia Innocenti przekonała się na własnej skórze, jak przewrotny potrafi być los. Po wielu trudnych przeżyciach dziewczyna powoli rozpoczyna nowe życie u boku Jamesa Sheridana. Wraz z przyjaciółkami Kathy i Leną planuje założyć szkołę tańca, dziewczyny tworzą kanał na YouTube, ponieważ chcą pokazać światu, na co je stać. Livia w nowej roli czuje się coraz pewniej.

Jednak cienie wiszące nad jej związkiem z Jamesem nie znikają. Jest wiele spraw, które wymagają zamknięcia i nie dają o sobie zapomnieć. James ma własne problemy, które powoli wychodzą na światło dzienne. Oboje muszą zadać sobie pytanie, czego naprawdę chcą od życia. Tylko czy odpowiedź nie będzie początkiem końca?

Zanurz się w świecie, w którym wspólne bicie serc Livii i Jamesa nadaje rytm jego muzyce, a emocje i pasja tworzą jej choreografie!
Po prostu DANCE & SING & LOVE!


Tytuł: Dance, sing, love. Choreografia uczuć
Autor: Layla Wheldon
Ilość stron: 380
Wydawnictwo: EditioRed
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydanie: 10 marca 2021



Za możliwość przeczytania, patronatu medialnego oraz recenzji dziękujemy wydawnictwu:

1 comments