[PRZEDPREMIEROWO] Zaborczy playboy – Sloane Howell & Alex Wolf
Sloane Howell i Alex Wolf powrócili z drugą częścią prawniczych erotyków, a my mamy okazję przyjrzeć się kolejnym bohaterom. Tym razem na tapet wzięty został kolejny z braci Collins – Deacon. Jego porywcza natura i miłość do seksu spadła na asystentkę Deckera, którą uwielbia zaliczać w schowku na materiały.
Układ stosunków bez zobowiązań odpowiada Quinn i nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłoby wyjść z tego coś więcej. Nawet gdy do jej gabinetu zostaje dostarczony kolejny bukiet kwiatów, a Deacon próbuje zaprosić ją na randkę. Mężczyzna ma miano podrywacza i każdy uważa, że lubi bawić się kobietami, a stałe uczucia nie są dla niego. Zresztą on sam tak uważa i nie rozumie dziwnego uczucia w sercu, gdy tuż po orgazmie pojawia się chęć wtulenia w ciało kobiety, a ciasny schowek wolałby zamienić na łóżko, by rozkoszować się każdym pchnięciem i nie martwić się, że ktoś może im przerwać w każdej chwili.
Początkowo seksualna relacja zamienia się w coś więcej, gdy Quinn przełamuje się i daje zaprosić na kolację. Nie spodziewa się, że Deacon ma też inne oblicze niż to, które udało jej się dotychczas poznać, a randka nie kończy się seksem. To miłe oderwanie od szarości życia, bo Q lawiruje pomiędzy opieką nad ojcem, który po wylewie jeździ na wózku, a pracą i wieczorowymi studiami prawniczymi. Rodzinne tajemnice wychodzą na jaw, a ona zdobywa kolejne punkty u zakochanego w niej Deacona.
Quinn to materiał na stały związek. Kobieta, którą przedstawiasz rodzicom.
„Zaborczy playboy” to historia nietuzinkowa, bo tym razem dostajemy mężczyznę, który się stara i biega za kobietą, a nie na odwrót. Rynek wydawniczy zapchany jest historyjkami, w których kobieta robi dla faceta wszystko, tym razem dostaliśmy odwróconą wersję. Lekki styl autorów sprawia, że ich powieść czyta się naprawdę dobrze i szybko. Jedynym mankamentem jest przesycenie scen erotycznych, których miałam już po prostu dość. Co kilka stron opis stosunku był swoistym zapychaczem, a gdyby je usunąć, objętość książki zmniejszyłaby się o naprawdę dużo.
Niestety pomimo całkiem dobrej historii i powoli budzącego się uczucia, ja czułam niedosyt. Przez połowę „Playboya” lawirowałam jedynie wśród kolejnych szybkich numerków, a druga część dopiero zdążyła się rozkręcać, a już ujrzałam dwa epilogi. Jeśli ktoś szuka romansu biurowego z prawniczym wątkiem w tle – z pewnością znajdzie w tej pozycji przyjemność z czytania. Ja grubo zastanowię się nad lekturą kolejnego tomu.
0 comments