Start a Fire. Runda pierwsza – P.S. Herytiera


P.S. Herytiera to pseudonim, które osoby obcujące z Wattpadowym światkiem słyszały chociaż raz. Dziewczyna ukrywająca się pod nim była zwykle definiowana dwoma czynnikami: tym, że była całkowicie anonimowa oraz faktem, że jako jedyna na całej polskiej wersji platformy ma ponad 100.000 obserwatorów. Jedyne, co do pewnego czasu było o niej wiadome to to, że ma na imię Kasia.   

A potem na Twitterze rozszalała się burza, bo fanki Hell udostępniły prywatną korespondencję z wydawcą potencjalnie zainteresowanym stworzeniem papierowej wersji jej najpopularniejszego opowiadania. I cała machina ruszyła, aż wreszcie trafiliśmy tu: do momentu, gdy „Start a fire” faktycznie stało się książką, a Pizgacz straciła anonimowość, będąc już tylko Katarzyną Barlińską.     

Victoria Joseline Clark to niczym niewyróżniająca się nastolatka z dobrego domu, mieszkająca z matką oraz bratem bliźniakiem Theo. Nie ma w niej nic wyjątkowego, oprócz tego, że jest chamska i otwarcie o tym mówi, wręcz przekuwając to w możliwość przechwałek. Drugiego głównego bohatera – Nathaniela Sheya – poznaje całkowitym przypadkiem, zachowując się w stosunku do niego w tak nierealistyczny sposób, że w prawdziwym życiu nikt by nawet nie pomyślał o czymś takim. Kompletnie obcych ludzi przecież powinno się traktować chociaż z minimalnym szacunkiem, a nie pokazywać, że są okropni oraz dowalać im tekstami, na które praktycznie niczym nie zasłużyli. Ta pyskówka na poziomie podstawówki owocuje pierwszym konfliktem. Potem mamy tylko zbiór na siłę zrobionych spotkań bohaterów, ich słowne przepychanki, które miały zbudować jakąś tam relację. No i tak to w sumie wygląda do końca książki, będącej pierwszą częścią… z naprawdę wielu.    

Moim przekleństwem jest to, że jak zaczynam jakąś serię, robię wszystko, aby prędzej czy później ją skończyć. W wypadku „Start a fire” potwierdzono wydanie sześciu tomów, z czego drugi ma mieć premierę za kilka tygodni. I ma mieć, uwaga, 700 stron. Czyli o 100 więcej niż część pierwsza, którą męczyłam długimi dniami. Muszę szczerze przyznać, że nieco się boję, patrząc na objętość oraz bezpłciowość „SAF”. Podobno jednak następne tomy mają być porywające, emocjonalne i zapierające dech w piersi. Czy faktycznie tak będzie? Dowiemy się niedługo.   

Jak na fakt, że powieść ta pisana była od zera na potrzeby wydania, coś poszło tu nie tak. Nie zrozumcie mnie źle: jestem zwolenniczką opisów, ba – sama przykładam do nich niesłychaną wagę w swoich autorskich tekstach, mając wrażenie, że jest ich wiecznie za mało. Jednak to, co przywitało mnie w „Start a fire” było naprawdę grubą przesadą. Mogłam przekartkować strony i nie straciłabym z fabuły zupełnie nic istotnego, a tylko zaoszczędziła czas. Prawdę powiedziawszy cała książka składała się tylko z siedmiu, góra ośmiu naprawdę istotnych dla fabuły scen. Po co więc cała reszta zapychaczy? Trzysta stron byłoby idealne do zamknięcia najważniejszych wątków, chociaż z autopsji rozumiem, że z wyrobionym nawykiem lania wody trudno walczyć.    

Z rzeczy pozytywnych muszę wymienić tu toksyczną relację między parą głównych bohaterów. Nie rozumiem podstaw do niej, jednak sam jej przebieg jest tak chory, ale jednocześnie wręcz idealnie dopracowany oraz wiarygodny. Tu nie ma typowego „nienawidzę cię, ale kocham”, tylko czysta nienawiść i dziwne, niebezpieczne przyciąganie. Chętnie poznam Nathaniela Shey’a bliżej, aby dowiedzieć się więcej na temat jego chorej obsesji na punkcie głównej bohaterki, bo w pierwszym tomie właśnie tego mi brakowało, żeby wątek ten był całkowicie wyjaśniony.    

Problematyczna jest dla mnie również sama końcówka tego tomu. Fabuła została dosłownie urwana i tak naprawdę nijak zachęca to do niecierpliwego wyczekiwania dalszych przygód bohaterów. Gdybym nie była sobą i nie podniosłabym rękawicy rzucone przez fanki autorki, które namiętnie przekonywały pod każdą negatywną opinią o „Start a Fire”, że kolejne tomy naprawdę będą świetne, a akcja wartka, odłożyłabym jakiekolwiek plany dalszej lektury na spore „nigdy”. Ale hej, lubię czytelnicze wyzwania. Uwielbiam również dawać czytanym seriom oraz ich autorom drugie szanse na lepsze wrażenie, więc z Katarzyną Barlińską vel Pizgaczem spotkamy się już niedługo.       








OPIS: Wznieciliśmy ogień, nad którym nie byliśmy w stanie zapanować Victoria Joseline Clark nigdy nie należała do szczególnie rozważnych dziewczyn, choć nie można jej było zarzucić braku inteligencji. Przez siedemnaście lat swojego życia uważała się za osobę przeciętną i taką również prowadziła egzystencję. Nauka w renomowanym liceum, wieczne kłótnie z irytującym bratem bliźniakiem, częste imprezy z przyjaciółmi, rodzinne kolacje w towarzystwie troskliwej matki i wiernego psa ― niczym się nie wyróżniała z tłumu innych dzieciaków z małego miasteczka Culver City w stanie Kalifornia, słynącego z turystów, kina i dobrego jedzenia. Jej rodzice mieli jeden cel: wychować swoje dzieci na porządnych obywateli. Victorii od małego wpajano żelazne zasady, których ślepo przestrzegała, przekonana, że uchronią ją przed problemami, o których opowiadała jej matka. Niestety, dziewczyny nie przygotowano na to, że jej największym utrapieniem może się okazać wysoki chłopak z martwym spojrzeniem i zimnym uśmiechem. Wystarczyło kilka źle dobranych słów i obecność w niewłaściwym miejscu o nieodpowiedniej porze, aby zapoczątkować walkę, na którą nie była gotowa. Wszystko wymknęło się spod kontroli, gdy ten czarnooki, zblazowany chłopak okazał się faworytem nielegalnych pojedynków bokserskich, których od lat nienawidzi jej matka ― prawa ręka burmistrza miasta i oddana przyjaciółka funkcjonariuszy policji. Victoria najchętniej cofnęłaby czas. Ilekroć spoglądała w czarne jak noc oczy, błagała w myślach, aby nigdy ich nie zobaczyć. On był problemem, którego nie potrafiła rozwiązać. Chaosem, który nadszedł. Mrokiem, do którego lgnęła. Ósmym grzechem głównym, który chciała popełnić. Błagała o rozgrzeszenie, które nie nadchodziło. Bo oboje byli zbyt wielkimi grzesznikami. Czy zdobędziesz się na odwagę, aby otworzyć oczy? Czy pozostawisz je zamknięte już na zawsze?  




Tytuł: Start a Fire
Autor: P.S. Herytiera
Ilość stron: 608
Wydawnictwo: BeYa
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydanie: 12 stycznia 2022



Za możliwość przeczytania oraz recenzji dziękujemy wydawnictwu:



1 comments

  1. 6 tomów? I wszystkie będą o tych samych bohaterach? Dla mnie to nawet jak na fantastykę jest sporo, nie mówiąc już o romansie. Jestem trochę sceptycznie nastawiona do książek, które najpierw były pisane na wattpadzie, a potem są wydawane, więc nie planuję czytać

    OdpowiedzUsuń