Mówi się, że kobiety oglądają porno do końca, licząc na ślub. Mówi się też, że kobiety porno nie oglądają. Tu i tu tkwi kłamstwo, ale prawdą jednak jest, że kobiety o wiele lepiej pobudzają swoją wyobraźnię przy literaturze niż przy filmach.
„Więcej niż współlokator” to historia o przeklętym penisie, którego właściciel na dwa miesiące przenosi się do mieszkania przyjaciółki swojej starszej siostry. Paige nie spodziewa się, że Cannon, którego pamięta z dzieciństwa, wyrósł na naprawdę przystojnego mężczyznę z sześciopakiem na brzuchu, głębokim głosem i karierą medyczną na karku. Uświadamia sobie, że ich wspólne mieszkanie może być naprawdę trudne, gdy dociera do niej, że młodszy braciszek najlepszej przyjaciółki wyzwala w niej uczucia, które nie powinny mieć miejsca. Nudziarz, którego pamiętała, teraz stał się obiektem pożądania, a ona ze śmiechem podchodziła do jego opowieści o krążącej nad nim klątwie. Podobno wiedza o kobiecym ciele i dorodne przyrodzenie było mieszanką, po której kobiety szalały, niszcząc życie właściciela tej magicznej różdżki. Cannon wierzył, że nie ma na świecie kobiety, która nie zakochałaby się w nim po jednorazowej przygodzie, a akcja z ostatnią dziewczyną sprawia, że postanawia skupić się na karierze i omijać płeć przeciwną szerokim łukiem. Paige z rozbawieniem podchodzi do jego opowieści, rzucając w końcu, że może mu udowodnić, jak bardzo się myli i obalić stereotyp kochanka, za którego można by umrzeć.
Cóż, nie byłoby wielkim spojlerem wspomnienie, że dziewczyna się myliła.
Liczne sceny erotyczne, albo raczej już: pornograficzne, ukazują, co potrafi Cannon i w jaki sposób doprowadza kochanki na szczyt.
Wspólna noc jest dopiero początkiem, a oni łakną swoich ciał niczym wygłodniałe zwierzęta, korzystając z okazji i nadal wmawiając sobie, że mogliby to przerwać w każdej chwili. Oboje zdają sobie jednak sprawę jak niesprawiedliwe jest to wobec Allie, dla której najważniejsze jest dobro brata i jego kariera, a każdą dziewczynę uznaje za rozpraszacz i snuje ciemne wizje porzucenia medycyny przez Cannona.
„Więcej niż współlokator” Kendall Ryan to naprawdę krótka powieść, która pomimo swojej niewielkiej objętości wymęczyła mnie niemiłosiernie. Płytka fabuła, skupiona głównie na doprowadzeniu do zbliżenia i opisy aktów, które w końcu pomijałam, okraszone zostały żenującymi określeniami pokroju cycuszki czy majteczki, a ja przy każdym kolejnym zdrobnieniu czułam się jeszcze słabiej. Nie jestem pewna czy winą jest ubogość naszego języka, czy może jednak nietrafne tłumaczenia, ale niektóre nazwy naprawdę dawały mi ciarki żenady. Utrzymana w dobrym tempie akcja była chyba jedynym plusem tej powieści, bo każda kolejna strona zbliżała mnie do upragnionego końca, a bohaterów do wyśnionej miłości i magicznych słów.
Nie miałam wielkich oczekiwań, widząc kolejnego półnagiego mężczyznę na okładce i czytając opis, sugerujący, że i tak wszystko zostanie sprowadzone do seksu, ale nawet i te oczekiwania nie zostały zaspokojone. Zaserwowane mi zostało niezbyt wyszukane porno z tak pożądanym happy endem, w który para się schodzi, a kupidyn obsypuje wszystko magicznym pyłkiem. Wydaje mi się, że to moje pierwsze spotkanie z autorką i zastanowię się kilkukrotnie nad chwyceniem jej innych prac.
1 comments
Zdecydowanie nie planuję czytać, szkoda, że się tak wymęczyłaś
OdpowiedzUsuń