Miłość online – Penelope Ward


Święta, Święta i po Świętach… czy coś. U nas życie prywatne oraz obowiązki związane z definicją dorosłości kolejny raz negatywnie odbijają się na częstotliwości publikowanych recenzji. Nie martwcie się jednak: dni mijają, rzeczy do ogarnięcia w nowym mieszkaniu jest coraz mniej, a koniec egzaminów już za rogiem! Dziś wpadam więc z wyczekiwanym omówieniem „Miłości Online” napisanej przez Penelope Ward – autorki znanego już na tym blogu „Gentlemana numer dziewięć”. 

Eden Shortsleeve to 24 letnia dziewczyna działająca w Internecie pod pseudonimem Montana Lane. Rozważnie oddziela pracę od prawdziwego życia, trzymając młodszego brata oraz ludzi ze swojego otoczenia w błogiej nieświadomości na temat tego, gdzie tak naprawdę udziela się co wieczór… i w jaki sposób to robi. Pewnego razu na jej pokaz wpada kierowany znudzeniem oraz ciekawością Ryder – i już wie, że kobieta o anielskim głosie zostanie w jego umyśle na długo, a wykonywany przez nią utwór obudzi dawno uśpione emocje. Mężczyzna jest zauroczony, szybko wpadając w obsesję. Nic nie jest w stanie powstrzymać go przed odnalezieniem tajemniczej dziewczyny, która pomimo wielu prób ukrycia swojej prawdziwej tożsamości nieświadomie daje mu jedyny skrawek poszlaki, ostatecznie otwierającej drzwi do jej skomplikowanego życia. 

To, kim naprawdę jesteśmy na tym świecie, nie ma nic wspólnego z naszymi nazwiskami, naszą pracą, statusem społecznym i wszystkimi tymi etykietami, które wzajemnie sobie przypinamy. 

Pomimo tego, że do spotkania Eden i Rydera twarzą w twarz dochodzi zaskakująco szybko, a ich uczucie wygląda na nieco wyidealizowane, historia wydana nakładem Editio naprawdę wciąga i ani przez chwilę nie nudzi czytelnika. Schematyczne sytuacje takie jak rodzaje przeszkód stojących na drodze głównych bohaterów sprawiały, że potrafiłam pokręcić głową z myślą „meh zaczyna się”, jednak w ostatecznym rozrachunku całość nie wyszła wcale źle. Szczerze mówiąc „Miłość online” przywołała u mnie pewne dobre wspomnienia, bo doskonale wiedziałam, jak czuli się bohaterowie, podczas związku na odległość. W ich wypadku dystans był o wiele łatwiejszy do pokonania, a kto twierdzi, że pieniądze szczęścia nie dają na pewno nie znajdował się na ich miejscu. I nie wiedział, jakie życie bez ukochanej osoby jest ciężkie. 

Opieka nad młodszym bratem z wieloma trudnościami, wymóg utrzymania domu oraz samej siebie jak i brak zaufania – to tylko początek rzeczy, z którymi boryka się Eden. Matka jej oraz Olliego zmarła, a sam chłopiec powstał z turystycznego romansu spowodowanego kryzysem wieku średniego. To jednak ani na moment nie załamuje Eden, a wręcz motywuje do walki o przyszłość swoją oraz chłopca. Za dnia pracuje jako kelnerka, aby w nocy dosłownie zrzucać fartuszek… i każdą inną część ubioru. 

Mamy tu dosłownie wszystko: seks kamerki, pokazy masturbacyjne, spełniania perwersyjnych fantazji klientów oraz zazdrość, bo ciężko być spokojnym, gdy twoją nagą kobietę ogląda tysiące mężczyzn. Demony przeszłości śledzą naszych bohaterów i przy tej książce zwyczajnie nie da się nudzić. Początkowo myślałam, że będzie to kolejna pozycja, którą zapomnę tak szybko, jak schowam ebooka do odpowiedniego folderu. Cieszę się, że było zupełnie inaczej. Pozornie krótka powieść zawiera odpowiednie rozpoczęcie, dobrane rozwinięcie oraz dobitne zakończenie upewniając nas, że mamy tu do czynienia z jednotomową powieścią. Jeśli nie jesteście jeszcze przekonani to napiszę to prosto z mostu: zakupcie ebooka lub wersję papierową, bo na pewno nie pożałujecie czasu spędzonego w świecie „Miłości online” tak, jak nie żałuję tego ja!


OPIS: Któregoś wieczoru Ryder, przystojny playboy i syn producenta filmowego, przeglądał stronę z sekskamerkami. W oko wpadła mu dziewczyna ze skrzypcami. „Montana” miała piękny głos i cudownie śpiewała. Była śliczna, ujęła go świeżą, naturalną urodą, która nie potrzebowała makijażu ani skalpela. Ryder przedstawił się jako „ScreenGod” i rozpoczął rozmowę. Następnego wieczoru ponownie zagadnął dziewczynę. Wkrótce nocne odwiedziny stały się jego ucieczką od rzeczywistości, a „Montana” — obiektem fascynacji i obsesją. Inteligentna, bystra, z poczuciem humoru, pociągała Rydera jak żadna inna kobieta. „Montana” to tak naprawdę Eden. Praca przed kamerką jest dla niej sposobem na podreperowanie budżetu. Trudno jej przeoczyć „ScreenGoda”, bo zachowuje się inaczej niż pozostali obserwujący. Okazuje jej zainteresowanie i autentyczną troskę, a także rozmawia z nią z szacunkiem i uwagą. Wkrótce również dla Eden spotkania na czacie stają się najważniejszym punktem dnia, choć zdaje sobie sprawę, że taka wirtualna znajomość najpewniej długo nie potrwa. Musi zakończyć się rozstaniem. Im mniej przykrym, tym lepiej. Granica, którą Eden stawia Ryderowi, jest jasna. Każde ma pozostać w swoim świecie — tyle że chemia między nimi jest coraz silniejsza. W pewnym sensie są dla siebie anonimowi, ale dzięki temu nie boją się szczerości i otwartości. Do mężczyzny wreszcie dociera, że jeśli znajomość z Eden pozostanie jedynie w internecie, zaprzepaszczą szansę na prawdziwą miłość. Ryder postanawia zaryzykować i odnaleźć ukochaną w realnym świecie. Wystarcza mu niewielka wskazówka... Czy zaryzykujesz dla idealnej miłości — z internetu?




Tytuł: Miłość online
Autor: Penelope Ward
Ilość stron: 303
Wydawnictwo: EditioRed
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydanie: 22 października 2019



Za możliwość przeczytania oraz recenzji dziękujemy wydawnictwu:

Image result for editiored






2 comments

  1. Czyli trochę oklepana ale dobra w czytaniu historia...czyli mogę zainteresować się książką :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę o niej pamiętać, jeśli najdzie mnie ochota na coś innego niż zwykle, ale w tym roku mam zamiar jednak sięgać głownie po mój ulubiony gatunek, a romans nim nie jest :)

    OdpowiedzUsuń